Identyfikator podmiotu: SCP-PL-112
Klasa podmiotu: Keter
Ilustracja przysłana wraz z SCP-PL-112-B, prawdopodobnie przedstawia SCP-PL-112-1. Została wykonany przez podmiot.
Specjalne Czynności Przechowawcze: Ze względu na naturę obiektu nie da się go przechowywać
Pochodne podmiotu (SCP-PL-112-A,
SCP-PL-112-B, SCP-PL-112-C, SCP-PL-112-D) powinny być przechowywane w sejfie nr 103 w Ośrodku nr 10. Dostęp do nich powinni mieć tylko pracownicy płci męskiej o poziomie uprawnień 2 lub wyższym. Zlecać badania można jedynie po otrzymaniu pisemnego pozwolenia od dyrektora placówki.
W sortowni listów we Wrocławiu powinno znajdować się trzej agenci Fundacji płci męskiej. Mają oni za zadanie kontrolować listy, oraz wykrywać cechy wskazujące na możliwość, tego, że dokument jest pochodną SCP-PL-112. Cechy instancji SCP-PL-112 to czerwona koperta, kod pocztowy 58-400, zielony napis na kopercie ,,dla najwspanialszej kobiety na świecie", znaczek pocztowy przedstawiający czerwoną różę. W przypadku wykrycia pochodnej obiektu agenci powinni przekazać ją wysłannikowi Fundacji.
Prośba Dr. Ryszarda Olejniczaka: proszę o możliwość badań nad lepszą metodą zapobiegania manifestacją SCP-PL-112 ze względu na nie doskonałość obecnej spowodowanej czynnikiem ludzkim. Prośba rozpatrzona pomyślnie.
Notatka Dr. Ryszarda Olejniczaka: od dnia 14.10.2015 zabronione zostaje umieszczanie treści pochodnych SCP-PL-112 na jakimkolwiek nośniku pamięci cyfrowej powód: Incydent SCP-PL-112-1A.
Opis: SCP-PL-112 to niezydentyfikowany byt wysyłający listy pisane na XIX wiecznej maszynie do pisania do kobiet między piętnastym a czterdziestym rokiem życia, które mieszkają w województwie dolnośląskim. Stuprocentowe unieszkodliwienie obiektu jest niemożliwe. Podmiot identyfikuje się jako ,,Andrzej". Adresatem obiektu jest niejaka ,,Andżelika" dalej nazywana SCP-PL-112-1. Psychologowie Fundacji stwierdzili, że obiekt cierpi najprawdopodobniej na zaburzenie psychiczne zwane ,,Osobowością typu borderline". Stwierdzili to na podstawie dostępnych materiałów dostarczonych przez byt. Obiekt jest świadomy istnienia Fundacji, czego dowodem jest SCP-PL-112-C. SCP-PL-112-C wykazuje te same właściwości co inne instancje.
Treść listów wpływa na świadomość kobiety, sprawiając że próbuje za wszelką cenę upodobnić się do SCP-PL-112-1 . Kobiecie od teraz nazywanej ,,Ofiarą" nigdy się nie udaje się odtworzyć wyidealizowanego obrazu SCP-PL-112-1 stworzonego przez obiekt, co skutkuje załamaniem nerwowym, a następnie próbami samobójczymi. Ofiary od momentu przeczytania instancji obiektu, najprawdopodobniej drogą przekazów podprogowych, dowiadują się o wyglądzie ,,Andżeliki". Listy wysyłane do ofiar przez byt mają formę listu miłosnego. Mężczyźni jednak widzą je jako fragmenty klasycznej literatury polskiej takiej jak ,,Pan Tadeusz" czy ,,Dziady". Nie oddziałują na nich żadne efekty. Przeczytanie listu przez ofiarę nie daje stuprocentowej gwarancji na powodzenie próby samobójczej. Po niej następuje natychmiastowe zakończenie oddziaływania wpływów pochodnych podmiotu w umyśle ofiary. Wymienionych właściwości nie wykazuje sam list jako przedmiot, lecz jego treść.
Obecnie Fundacja posiada cztery instancje obiektu SCP-PL-112. Nie wiadomo jednak, ile dokładnie istnieje bądż istniało podobnych przedmiotów.
SCP-PL-112, pomimo gróżb obiektu, nie wydaje się bezpośrednim zagrożeniem dla fizycznych struktur Fundacji, tylko dla administracji i utajnionych dokumentów.
Naukowcy polskiej części Fundacji wciąż szukają sposobu na skontaktowanie się z podmiotem. Na ten moment nie pojawił się żaden przełom w badaniach.
Obiekt został odkryty, gdy trzydziestoletnia Dr Aneta Jedziniak została znaleziona w swoim domu powieszona. Popełniła samobójstwo. Więcej informacji w dziale dodatki.
Dodatki:
UWAGA poniższe działy powinny być czytane tylko przez pracowników płci męskiej z poziomem upoważnienia drugim lub wyższym.
Dnia 12.10.2015 SCP-PL-112-A został umieszczony na dysku twardym komputera nr 103 znajdującego się w skrzydle biurowym C. Dnia 14.10.2015 w placówkowym radiocomie odtworzony został tekst SCP-PL-112-A, w wyniku czego 157 kobiet trafiło do skrzydła szpitalnego C na zabieg podania preparatu amnezyjnego klasy D. Pracownicy Fundacji z Służb Informatycznych (SI) stwierdzili przełamanie zabezpieczeń antyhakerskich. Za atak podejrzewa się organizacje o pseudonimie ,,WWW". W wyniku tego incydentu zakazano umieszczania kopii zapasowych będących pochodnymi SCP-PL-112.
Witaj najdroższa. Mów mi Andrzej. Gdy po raz pierwszy cię ujrzałem od początku wiedziałem, że jesteś ,,tą jedyną". Andżeliko, chciałem ci powiedzieć, że jesteś najpiękniejszą, i najukochańszą osobą, jaką w życiu było dane mi ujrzeć. Już nigdy nie poznam kobiety odpowiedniejszej niż ty. Najprawdopodobniej myślisz ,,Co to za jeden, czy on tylko sobie ze mnie żartuje", lecz to, co do ciebie piszę to czysta prawda, żadnego wyolbrzymienia, żadnego kłamstwa. To czysta, bezinteresowna miłość. Nie musisz jej przyjmować, to twoja decyzja, lecz jeśli odrzucisz mą miłość, moje życie będzie wypełnione jedynie pustką.
Witaj najdroższa, nazywam się Andrzej. Jestem w tobie zakochany do szaleństwa. Nawet poświęciłem 2 miesiące mego życia, by narysować idealny portret ciebie, który ukaże całe twoje piękno. Gdybym musiał, rzuciłbym się dla ciebie w ogień. Twoje życie jest dla mnie ważniejsze nawet od mojego. Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić, i nawet jeśli tego nie zauważysz, to zawsze będę przy tobie, by cię chronić. Jeśli kiedykolwiek, ktokolwiek cię skrzywdzi, będzie miał do czynienia ze mną. Twoje szczęście jest moim priorytetem. Zawsze będę cię chronić.
Witajcie, wy ku██y wtykakające nos w nieswoje sprawy.
Myślicie, że nie wiem, co robicie, kim jesteście? NO TO SIĘ GRUBO MYLICIE. Doskonałe wiem kim jesteście, czym się zajmujecie, i gdzie się znajdujecie. Chcecie dowodu? Proszę bardzo. Oto lokalizacje waszych ŚCIŚLE TAJNYCH placówek:
[USUNIĘTO decyzją rady O5].
Teraz nie ma szans, żebyście mi nie wierzyli. Więc dam wam dobrą radę. PRZESTAŃCIE PRZECHWYTYWAĆ MOJE LISTY JEŚLI, ŻYCIE WAM MIŁE.
Andrzej
Poniższy list został znaleziony w skrzynce pocztowej dyrektora Ośrodka Damiana Jaskórzyńskiego.
Witajcie. Ja… ja trochę się uniosłem. Przepraszam, po prostu, od kiedy ona odeszła, jestem taki samotny. Kiedy pierwszy raz ją ujrzałem, zakochałem się, pierwszy raz w życiu. To… było takie wspaniałe uczucie. Chciałem by trwało wiecznie, chciałem być szczęśliwy, ale byłem zbyt onieśmielony jej pięknem, i charakterem. Nie rozumiem, czemu nie pozwalacie mi wysłać listów. Czemu nie pozwalacie mi być szczęśliwym? Przecież nie robię nic złego, tylko szukam mojej ukochanej. Moje życie bez niej jest jak róża bez płatków. Niby nadal jest różą, ale pozbawioną całego piękna. Ja, zastanawiam się, czy gdybym wtedy do niej podszedł, moje życie byłoby lepsze? Proszę was, pozwólcie mi szukać Andżeliki.
Andrzej
Powyższy list w połączeniu z SCP-PL-112-C potwierdza fakt, że obiekt cierpi na zaburzenie osobowości zwane ,,Osobowością Typu Borderline".
Witajcie. To ja, Aneta. Ja, nie mogę żyć z tym dłużej. Dwa miesiące wcześniej otrzymałam list od kogoś, kto nazywał się Andrzej. Gdy zobaczyłam ten jego romantyzm, po prostu musiałam stać się taką, jaką on sobie wymarzył. Nie do końca wiem, jak to się stało, lecz od początku wiedziałam, jaki jest jego ideał. Nie umiałam. Wykonałam sobie operację plastyczną, usprawiedliwiając to tym, że się starzeje. Nawet powiększyłam sobie piersi. Tak naprawdę to wszystko było dla niego. Jego list leży na biurku, możecie go przeczytać. Nie mam żadnych bliskich, ukochanych, oprócz niego. Więc skoro nie mogę się stać taką, jaką on pragnie, to nie mam po co żyć. Żegnajcie.
Przesłuchiwany: Dr Robert ███████████
Przesłuchujący: Ps Władysław ███████████
Wstęp: Przesłuchanie w sprawie samobójstwa Dr Anety Jedziniak
<Początek logu, 22.07.2015 godz. 14:15
Ps Władysław ███████████: Dobrze, witaj Doktorze.
Dr Robert ███████████: Dzień dobry.
Ps Władysław ███████████: Nie wyglądasz na specjalnie zszokowanego. Czy mógłbym się dowiedzieć jakie relacje łączyły ciebie z Dr Anetą Jedziniak?
Dr Robert ███████████: Byliśmy tylko współpracownikami. Współpracowaliśmy w projekcie [USUNIĘTO decyzją rady O5]. Znałem ją tylko od strony zawodowej.
Ps Władysław ███████████: Zakładam więc, że będzie pan w stanie określić pracę Dr Anety Jedziniak w okresie od dnia 21.05.2015 do 21.07.2015.
Dr Robert ███████████: Więc tak, od dnia 21.07.2015 wydawała się tylko trochę rozkojarzona, zignorowałem to. Dnia 30.06 zaczęła gadać o jakimś ,,Andrzeju". Kazałem jej przestać, a ona się strasznie oburzyła. Wyszła, i już nie wróciła. Potem omijała mnie, najbardziej jak mogła, i nie chciała ze mną współpracować. Zarząd usunął ją z projektu [USUNIĘTO decyzją rady O5].
Ps Władysław ███████████: Dobrze, a czy zauważył pan jakieś różnice w relacjach interpersonalnych doktor Anety?
Dr Robert ███████████: Cóż, zdecydowanie mówiła dużo o tym całym ,,Andrzeju", co jednych wkurzało, a innych fascynowało. Poza tym stała się mniej skłonna do rozmawianiu o czymś innym niż o jej ,,ukochanym". W sumie to dostała obsesji na jego punkcie.
Ps Władysław ███████████: A czy zauważył pan jakieś zmiany wyglądu poszkodowanej?
Dr Robert ███████████: Zdecydowanie tak, najpierw zaczęła się malować, czego nigdy wcześniej nie robiła, potem zaczęła się ubierać w sposób bardzo wyzywający, według mnie nawet seksowny. A ostatni raz jak ją widziałem w pracy, miała powiększone piersi, jakby nie miała co z pieniędzmi robić.
Ps Władysław ███████████: A może coś przed tymi wszystkimi zmianami których dokonała sama?
D. Robert ███████████: Nie, nic sobie nie przypominam.
Ps Władysław ███████████: (wzdycha) Dobrze, to tyle, do widzenia.
Dr Robert ███████████: Do widzenia.
<Koniec logu, 22.07.2015 godz. 14:45>
Podsumowanie: Dr Robert ███████████ nie posiada szczegółowych informacji na temat stanu psychicznego Dr Anety Jedziniak w okresie 21.05.2015 do 21.07.2015.
Przesłuchiwany: Dr Beata ███████
Przesłuchujący: Ps Władysław ███████████
Wstęp: Przesłuchanie w sprawie samobójstwa Dr Anety Jedziniak.
<Początek logu, 22.07.2015 godz. 15.30>
Ps Władysław ███████████: Witam.
Dr Beata ███████: (płacze)
Ps Władysław ███████████: Rozumiem, że nie może pani pogodzić się ze śmiercią współpracowniczki, ale proszę się uspokoić i odpowiadać na moje pytania. Pomoże nam to rozwiązać te tajemnice.
Dr Beata ███████: D-dobrze, już się uspokajam.
Ps Władysław ███████████: Tak więc, jakie relacje łączyły panią z Dr Jedziniak?
Dr Beata ███████: Byłyśmy, przy-przyjaciółkami
Ps Władysław ███████████: Aha, a czy może pani opisać w skrócie stan psychiczny pani przyjaciółki w okresie 21.05.2015 do 21.07.2015?
Dr Beata ███████: Przez pierwsze (chwila pauzy) dwa tygodnie p-podanego okresu była taka jakby zamyślona, potem zaczęła mi opowiadać o ,,Andrzeju". Człowieku, jak jej się zdawało, który przez przypadek przysłał jej list miłosny. Mówiła, jaka j-jest za-zakochana. Była ,,singielką", i łatwo się zakochuje więc, pomyślałam że po prostu znowu ma faze na jakiegoś faceta. (przesłuchiwana ponownie zaczyna płakać)
Ps Władysław ███████████: Proszę się uspokoić.
Dr Beata ███████: (płacze)
Ps Władysław ███████████: Dobra, widzę, że to nie ma sensu. Na dziś wystarczy, zabierzcie ją z tond.
<Koniec logu, 21.07.2017 godz. 16:00>
Podsumowanie: Dr Beata ███████ posiada potrzebne informacje, lecz ze względu na jej stan emocjonalny ciężko jest jej je przekazać. Przesłuchiwana powinna być pod stałym nadzorem psychologów. Próba przesłuchania powinna być powtórzona następnego dnia.
Przesłuchiwany: D-34528, stracił rękę w wyniku eksperymentu przeprowadzonego przez Dr. Anetę Jedziniak.
Przesłuchujący: Ps Władysław ███████████
Wstęp: Przesłuchanie w sprawie samobójstwa Dr Anety Jedziniak. Przesłuchiwany nie jest świadomy śmierci Dr Jedziniak.
<Początek logu, 22.07.2015 godz. 17:00>
Ps Władysław ███████████: Witaj.
D-34528: Dobra, pytaj, o co chcesz, i odeślij mnie do celi.
Ps Władysław ███████████: Zwracaj się z szacunkiem do wyżej położonego pracownika niż ty! (wzdycha) Powiedz mi, jakie relacje łączyły cię z Dr Anetą Jedziniak?
D-34528: A według ciebie jakie relacje mogą łączyć mnie z osobą, która ucięła mi rękę?! Nienawidzę kurwy!
Ps Władysław ███████████: Wiesz, że to SCP-PL-███ amputował ci kończynę górną? Tak czy…
D-34528: Dobrze, przepraszam, poprawka: To ona wsadziła mnie do klatki z tym pojebanym czymś, co ucięło mi rękę! Zadowolony?
Ps Władysław ███████████: Co mówiłem o zwracaniu się z szacunkiem! Dobrze, a czy zauważyłeś jakąś zmianę w jej zachowaniu od dnia 21.05.2015?
D-34528: No… Przestała na mnie eksperymentować i do mnie przychodzić, i w ogóle kontaktować się ze mną. A co?
Ps Władysław ███████████: To nie ty tu zadajesz pytania! Zresztą tylko tyle chciałem wiedzieć. Zabierzcie go sprzed moich oczu.
<Koniec logu, 22.07.2015 godz. 17:45>
Podsumowanie: D-34528 nie posiada praktycznie żadnych informacji na temat ofiary obiektu.
Notatka Dr [USUNIĘTO]: po co w ogóle było to przesłuchanie?! To było oczywiste, że on nie będzie o niczym wiedział!
Przesłuchiwany: Dr Beata ███████
Przesłuchujący: Ps Władysław ███████████
Wstęp: Drugie przesłuchanie w sprawie samobójstwa Dr Anety Jedziniak
<Początek logu, 23.07.2015 godz. 12:00>
Ps Władysław ███████████: Witaj. Czujesz się już lepiej?
Dr Beata ███████: Tak.
Ps Władysław ███████████: Czy możemy więc porozmawiać o… sytuacji, która spotkała pani przyjaciółkę?
Dr Beata ███████: Myślę, że tak…
Ps Władysław ███████████: Więc, czy była pani może w miejscu zamieszkania ofiary w okresie między 21.05.2015 a 21.07.2015?
Dr Beata ███████: Tak, raz dnia 13.06.
Ps Władysław ███████████: Czy może pani opisać wygląd mieszkania tego dnia?
Dr Beata ███████: Był ogólny bałagan. Nie umyte naczynia, niepoodkurzana podłoga, a w jej biurze straszny nieporządek na biurku. To bardzo niepodobne do Anety, by zostawiać gdziekolwiek bałagan, a szczególne u niej w domu. Zapytałam się, czemu jest u niej taki bałagan.
Ps Władysław ███████████: Co odpowiedziała?
Dr Beata ███████: Że nie ma czasu na sprzątanie, bo musi zdobyć Andrzeja.
Ps Władysław ███████████: A czy pojawiły się u niej jakieś zmiany w wyglądzie niespowodowane przez jej zamierzone działanie?
Dr Beata ███████: Tak, jej oczy były bardzo przymglone.
Ps Władysław ███████████: Dobrze, tyle mi wystarczy, dziękuje i dowidzenia.
Dr Beata ███████: Dowidzenia.
<Koniec logu, 23.07.2015 godz. 12:50>
Podsumowanie: Dr Beata ███████ Przekazała ważne dla sprawy informacje.
data przelewu |
konto odbiorcy |
kwota przelewu |
3.05.2015 |
5██████ |
15000 PLN |
9.05.2015 |
5██████ |
20000 PLN |
15.05.2015 |
7██████ |
50000 PLN |
24.05.2015 |
5██████ |
17000 PLN |
31.05.2015 |
5██████ |
40000 PLN |
2.06.2015 |
7██████ |
10000 PLN |
15.06.2015 |
7██████ |
5000 PLN |
19.06.2015 |
5██████ |
13000 PLN |
Przesłuchiwany: Wojciech █████████
Przesłuchujący: Ps Władysław ███████████
Wstęp: Przesłuchanie w sprawie samobójstwa Dr. Anety Jedziniak. Przesłuchiwany nie jest świadomy śmierci Dr. Jedziniak oraz istnienia Fundacji.
<Początek logu, 24.07.2015 godz. 14:00>
Ps Władysław ███████████: Dzieńdobry.
Wojciech █████████: Dzieńdobry, czy mógłbym dowiedzieć się, po co mnie tu sprowadziliście?
Ps Władysław ███████████: To tylko rutynowe przesłuchanie, proszę się nie stresować, ale potraktować je poważnie. Pierwsze pytanie: ile wizyt u pana przeprowadziła Aneta Jedziniak?
Wojciech █████████: Dokładnej liczby nie pamiętam, ale myślę, że było to coś koło 30.
Ps Władysław ███████████: Dobrze, a ile pieniędzy u pana wydała?
Wojciech █████████: 65 tysięcy złotych przelewami, plus jakieś 2 tysiące z ręki do ręki.
Ps Władysław ███████████: A czy zmiany, które przeprowadzał pan w ciele pani Jedziniak, były bardzo inwazyjne?
Wojciech █████████: Niestety tak, ostrzegałem ją, że będzie to ciągnęło za sobą ogromne konsekwencje i proponowałem nieco inne rozwiązania, lecz ona bardzo się upierała, a ja nie mogę odmówić jej wykonania zabiegu ze względów prawnych, było by to z resztą bardzo nie opłacalne dla mnie, więc wykonywałem jej polecenia.
Ps Władysław ███████████: A czy może nam pan wymienić w kolejności chronologicznej operacje, które przeprowadził pan Anecie, podając przy okazji daty?
Wojciech █████████: Więc zaczęło się to dość niewinnym zabiegiem usunięcia znamienia na twarzy dnia 21.05.2015. Następnie klientka zażądała mocno inwazyjnej i wpływającej na strukturę kości operację nosa dnia 4.05.2015. Potem operacja podbródka dnia 11.05.2015, operacja kości policzkowych 27.05.2015, i operacja powiększenia piersi 19.06.2015. Więcej nie pojawiła się w moim gabinecie.
Ps Władysław ███████████: Dobrze, to by było na tyle. Żegnam pana.
Wojciech █████████: Dowidzenia.
<Koniec logu, 24.07.2015 14:45>
Podsumowanie: Wojciech █████████ przekazał informacje na temat operacji plastycznych Dr Anety Jedziniak. Po przesłuchaniu Wojciechowi █████████ został zaaplikowany preparat amnezyjny klasy C.
W momencie, gdy naszym hakerom udało się złamać Hasło do telefonu ofiary obiektu, jednostki które znajdowały się w dziale kontakty, zostały wypytane o kontakt z ofiarą podmiotu w dniach 21.05.2015 do 21.07.2015. Tylko jedna odpowiedziała twierdząco. Poniżej znajduje się log przesłuchania tej osoby.
Przesłuchiwany: Katarzyna ███
Przesłuchujący: Ps Władysław ███████████
Wstęp: Przesłuchanie w sprawie samobójstwa Dr Anety Jedziniak. Przesłuchiwana nie jest świadoma śmierci Dr Jedziniak oraz istnienia Fundacji.
<Początek logu, 27.07.2015 godz. 18:00>
Ps Władysław ███████████: Dzieńdobry.
Katarzyna ███: Dzieńdobry.
Ps Władysław ███████████: Dobrze, nie mam za wiele czasu, pani zapewne też nie, więc niech pani współpracuje i odpowiada na moje pytania, a szybko skończymy. Pierwsze pytanie: czy zauważyła pani jakąś zmianę w zachowaniu Anety Jedziniak w okresie 21.05.2015 do 21.07.2015?
Katarzyna ███: Tak. Dawała się coraz częściej wyciągnąć na miasto, na zakupy, a nawet czasem sama proponowała, żebyśmy wyszły na zakupy. Tylko że kupowała ubrania, które były niezgodne z jej minimalistycznym stylem. I w ogóle gadała o jakimś nowym facecie. Wydaje mi się, że to dla niego tak się zmieniła.
Ps Władysław ███████████: Aha, a czy zdawała się, być jakby pod czyjąś kontrolą, w sensie czysto metaforycznym?
Katarzyna ███: No, podejmowała decyzje, które do niej nie pasują, takie jak operacje plastyczne, czy niesamowicie duże sumy wydawane na wyzywające ubrania. jestem tylko jej koleżanką, więc mogę nie wiedzieć o niej tak dużo, jak Beata.
Ps Władysław ███████████: Utrzymuje pani kontakt z Beatą ███████?
Katarzyna ███: Sporadyczny, a czemu pan pyta? Myślałam, że ten wywiad dotyczy Anety.
Ps Władysław ███████████: A czy pani Beata ███████ przekazywała pani jakieś dziwne informacje na temat Anety Jedziniak?
Katarzyna ███: Nie! A cze…
Ps Władysław ███████████: Dobrze, tyle mi starczy. Dowidzenia.
Katarzyna ███: Dowidzenia.
<Koniec logu, 27.07.2015 godz. 18.00>
Podsumowanie: Katarzyna ███ przekazała informacje, co robiła Dr Aneta Jedziniak w ,,czasie wolnym". Po przesłuchaniu Katarzynie ███ podano preparat amnezyjny klasy C.
Poniższy tekst jest tak zwanym ,,wierszem miłosnym" przeznaczonym dla ,,Andrzeja". Ukazuje on, że podświadomość ofiary pozostaje nienaruszona, nawet Jeśli ofiara znajduje się w późnym stadium oddziaływania podmiotu na jej Psychikę. Należy zwrócić uwagę na pierwsze litery każdego wersu.
Rola ma w życiu, to twoja kochanka.
Aneta me imię, w nim miłości masa.
Tu na zawsze przyrzekam ci miłość.
U twego boku pozostać na wieczność.
Na wszelkie zło co ciebie spotkało,
Ku twemu zdziwieniu lekarstwo istniało.
U ciebie me serce pozostać pragnęło, pragnie, i pragnąć będzie.
Aneta
Powyższy dokument został odkryty podczas przekazywania wszelkich dóbr materialnych najbliższej rodzinie ofiary.
Logi:
Trans-1
Tester: D-32654 transseksualista\stka płci trans-kobiecej wieku 35 lat
Procedura: Przekazanie D-32654 do przeczytania SCP-PL-112-A
Rezultat: D-32654 nie zobaczył prawdziwego tekstu obiektu testowego a jedynie jego kamuflarz na osobniki płci męskiej.
Wniosek: Pochodne SCP-PL-112 nie są rozpoznawalne dla osób transseksualnych oraz nie wywiera na nie wpływu.
Hom-1
Tester: D-27548 mężczyzna, homoseksualista, wiek: 28 lat
Procedura: przekazanie D-27548 SCP-PL-112-B w celu przeczytania go.
Rezultat: D-27548 nie zobaczył prawdziwego tekstu SCP-PL-112-B, lecz spowodowało to, że przestał określać się jako homoseksualista.
Wniosek: pochodne SCP-PL-112 nie są widoczne dla homoseksualistów, ale sprawiają, że tacy zmieniają swoją orientację seksualną.
Mężczyzna w kitlu szedł po metalowym moście. Przejście to wisiało na solidnych linach, nad czymś, co przypominało wielką i niestabilną kulę energii. Mimo to postać nie obawiała się i zapatrzona w jakieś dokumenty szła przed siebie. Był zbyt zamyślony, by dojrzeć ubraną na czarno zamaskowaną postać po stronie mostu, do której zmierzał. Postać wyjęła z kieszeni metalowy przedmiot, a mężczyzna dojrzał kątem oka odbijające się od stali refleksy światła wydzielanego przez kulę pod kładką. Podniósł głowę znad papierów i ujrzał postać, ubraną w czarne dresy i czarną bluzę z kapturem. Na jego twarz naciągnięta była kominiarka w taki sposób, że było widać tylko jego zimne niczym lód jasnoniebieskie oczy. W prawej ręce trzymał nóż. Chciał krzyczeć, ale nie zdążył. Usłyszał cichy szczęk metalu i czuł, jak spada w kierunku olbrzymiej świecącej kuli.
AKTYWCJA SYSTEMU OGÓLNOKOORODYNUJĄCEGO…
AKTYWOWANO…
AKTYWACJA SYSTEMU DOTLENIAJĄCEGO…
AKTYWOWANO…
AKTYWACJA SYSTEMUKRWIOOBIEGOWEGO…
AKTYWOWANO…
AKTYWACJA SYSTEMU WZROKOWEGO…
AKTYWOWANO…
AKTYWACJA POZOSTAŁYCH SYSTEMÓW…
AKTYWOWANO…
Robert pomału otwierał oczy. Widział jak przez łzy, obraz był zamazany, a lewe oko mężczyzny
niesamowicie piekło go. Światło oślepiło go. Przez chwile nie widział zupełnie nic. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do natężenia światła panującego w pokoju, spróbował się poruszyć. Jednak jego ciało było sztywno przytwierdzone czymś do czegoś w rodzaju stołu operacyjnego. Robert przestraszył się, albowiem na żadnej części ciała nie czuł ucisku, ani temperatury. Zupełnie jakby został zawieszony w przestrzeni kosmicznej, a zarazem był utrzymywany przy życiu przez jakiś niewidzialny byt.
Nagle, zza stołu zaczął zauważać ludzką postać.
- Pokaż się! - krzyknął Robert. Odpowiedział mu łagodny, męski głos
- Ah, przepraszam. Myślałem, że jeszcze śpisz. Nazywam się Dr Szymon Łukaszewicz. A ty pamiętasz, kim jesteś? - Spytał sie Szymon.
- Oczywiście! - odpowiedział z oburzeniem w głosie Robert. ,,Czy ten frajer ma mnie za jakiegoś idiotę?" pomyślał pacjent.
- Nazywam się Dr Robert Machałek - rzucił na prędce.
- Uf, to dobrze, już się bałem, że sknociłem coś przy odzyskiwaniu pamięci - odpowiedział lekarz. Pomimo tego, że Robert nadal nic nie czuł, wiedział, że mężczyzna, który był tuż za nim, już tam nie stał. Udało mu się poruszyć ręką. Podniósł się do pozycji półsiedzącej i oniemiał. Zamiast prawej ręki miał swego rodzaju protezę, zbudowaną z metalu. Wydawała się w pełni funkcjonalna. Zamiast nogi także zobaczył stalową atrapę. Pełen przerażenia sięgnął swoją lewą ręką do twarzy, mając nadzieje że, tam nic się nie zmieniło.
- I tak nic nie poczujesz, twój mózg nie jest aż tak dobrze wykonany - rzekł Szymon.
- Tak dla twojej wiadomości, zamiast oka masz coś na kształt kamery - dodał.
- Coś ty mi zrobił?! - Spytał wciekły Robert.
- Ja? Ja uratowałem, a raczej zwróciłem, ci życie - spokojnie odpowiedział lekarz.
- J-jak to? - Wyjąkał pytająco Machałek. W jego głowie pojawiały się miliony pytań. ,,Co mi się stało?", ,,Kim jest ten facet przede mną?" czy ,,Jak to zwrócił mi życie?" to były tylko niektóre z nich.
- Miałeś wypadek… Most, po którym szedłeś zerwał się i spadłeś na tą kulę, co znaleźli Rzeszowie. - Robert słuchał tej historii niedowierzając. Nie pamiętał żadnej z tych rzeczy. Słuchał dalej,
- Rada O5 uznała cie za na tyle ważnego pracownika, że kazała poddać cię eksperymentalnej operacji nazywanej ,,reanimacją". Twoje ciało było w opłakanym stanie. Impet wybuchu rozerwał ci brzuch i niewiele pozostało z twoich wnętrzności… - Szymon dalej prowadził monolog. Robert zdecydował się przerwać go pytaniem:
- A co z moją rodziną? -
- Twoja rodzina… myśli, że nie żyjesz- odrzekł lekarz. Mina Machałka z każdą chwilą wykrzywiała się w coraz to bardziej żałosnym grymasie, który najprawdopodobniej miał reprezentować smutek. Wyglądał, jakby miał zaraz wydać z siebie najbardziej agonalny krzyk w historii naszego uniwersum, ale się powstrzymał. Tylko wstał, powiedział Szymonowi ,,Dziękuje" i wyszedł z pokoju. Usłyszał jeszcze tylko Szymona krzyczącego: ,,tylko nic nie jedz i nie pij!". Doktor nie rozumiał, o co chodzi lekarzowi.
Poszedł korytarzem w kierunku pracowni chemicznej - jego pracowni. Doskonale wiedział, gdzie jest. Znajdował się w Ośrodku 10. Wszedł do pracowni, usiadł w fotelu, i zaczął płakać.
- Moja rodzina… Moja kochana rodzina - szeptał do siebie pod nosem. Łzy obficie spływały mu po policzku. Rozejrzał się po pokoju. Nic się tu nie zmieniło, od kiedy był tu ostatni raz. Fiolki i próbówki z różnokolorowymi płynami dalej stały na pułce w idealnym ładzie. Sprzęt labolatoryjny dalej leżał w szafce zamkniętej na klucz, który tylko on posiadał, a tak przynajmniej było, zanim przytrafił mu się ten wypadek. Wtem, do pokoju wszedł Szymon, trzymając w rękach biały zwitek materiału.
- To chyba twoje - Powiedział, kładąc przedmiot na biurku, po czym wyszedł z pokoju. Robert spojrzał na przedmiot. Był to kitel naukowca z charakterystycznym logiem fundacji. Na nim leżało cos jeszcze. Była to plakietka, na której widniał napis:
POLSKA FILIA FUNDACJI SCP
DR ROBERT MACHAŁEK
4 POZIOM UPOWAŻNIEŃ
OŚRODEK 10
- Nie - powiedział do siebie. Wstał, nałożył na siebie kitel, przypiął identyfikator i stanął przed lustrem.
- Kiedy rozpocząłeś pracę tutaj wiedziałeś, że nie będzie łatwo. Mogło ci się coś przytrafić. Mogło być gorzej. Pracujesz tu od dziesięciu lat i jesteś zobowiązany. Weź się w garść - powiedział do swojego w odbicia w lustrze. Podszedł do biurka i wyjął z leżącego na nim pudełka parę chusteczek, którymi otarł łzy. Podszedł do drzwi. Zawahał się.
- UWAGA - zaczął wybrzmiewać komputerowy głos z głośników radiocomu. Przed oczami Roberta także zaczął mrugać na żółto napis o tej samej treści.
- INTRUZ W PLACÓWCE - kontynuował głos.
- OCHRONA MA UDAĆ SIĘ DO SKRZYDŁA BADAWCZEGO C - Na tym zakończyła się transmisja. Doktor odczekał chwilę, aż powiadomienie zniknie sprzed jego oczu. Wyjął kartę z kieszeni kitla i przysunął ją do czytnika. Na małym wyświetlaczu pojawiła się informacja: ,,DOSTĘP PRZYZNANO" a drzwi się rozsunęły. Jego normalne lewe oko musiało przyzwyczaić się do światła po pół godziny siedzenia w pracowni bez zapalonego światła. Jego prawe ,,oko" zaś od razu przywykło do światła. Nikt go nie wzywał, więc stwierdził, że pójdzie na stołówkę. Poszedł korytarzem w lewo.
Doszedł do kantyny. Omiótł pomieszczenie wzrokiem. Wszyscy na niego patrzyli. Wtem, podszedł do niego jego dobry kumpel z pracy dr Stanisław Żyro. Robert zawsze nazywał go Staszkiem, bez względu na okoliczności. Spojrzał na identyfikator przypięty do piersi Roberta i na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Spokojnie ludziska! To tylko nasz Robercik! - wykrzyknął Staszek. Ludzie wciąż zaniepokojeni wrócili do swoich rozmów, ale uważny obserwator zauważyłby, że większość osób na sali często nieufnie zerkała kątem oka na Roberta.
- Sztama - rzekł bez lęku Staszek, wykonując charakterystyczny dla siebie ruch ręką, i tym samym sugerując Robertowi, by zrobił to samo.
- Sztama - odpowiedział przyjaźnie Robert. Uścisnął dłoń koledze, który po wyjęciu swojej dłoni z uścisku zaczął nią machać w górę i w dół.
- Uhuhu! Lekarze chyba dorobili ci troszku za dużo krzepy w łapie - powiedział Staszek, nadał otrzepując ręke z bólu.
- Kawy? Herbaty? - spytał kolega. I w tym momencie dotarło do Roberta, czemu ma nie jeść i nie pić. Lekarz nie odtworzył mu układu pokarmowego.
- Nie, nie mam ochoty - odpowiedział, choć tak naprawdę okropnie chciało mu się pić.
Siedział w stołówce. Staszek prowadził typowy dla siebie monolog, żartując z polityki, historii i innych bieżących wydarzeń. Robert jednak myślami był gdzieś indziej. On tylko wiedział, co w jego w połowie komputerowym umyśle się odbywa. Wtedy, patrząc pusto w korytarz, ujrzał postać. Była ubrana całkowicie na czarno, a na twarz naciągniętą miała czarną kominiarkę. Zachowywała się, jakby nie chciała, by ktoś ją zobaczył. W prawej ręce trzymała pistolet z tłumikiem. Przebiegła przed wejściem do stołówki niezwykle szybko. Czuł, że musi pójść za tym człowiekiem. A może to nie był człowiek.
- Muszę na chwilę gdzieś iść - rzucił na odchodne do swojego towarzysza. Staszek coś jeszcze za nim krzyczał, ale Robert go nie słuchał. Założył, że to było coś w stylu ,,spoko".
Robert poszedł w stronę, w którą udała się postać w czerni. Do korytarza, którym szedł, przylegały tylko różne pokoje. Nie było rozwidleń. Stawiał krok za krokiem, pewnie idąc na spotkanie z uzbrojonym człowiekiem. Wiedział, że nawet jeśli dostanie parę kulek, to nie umrze. Po prostu wymienią mu to i owo i znowu będzie pełen życia. Zresztą Robert nie za bardzo miał ochotę żyć. W końcu co to za życie, skoro nie może żyć ze swoją rodziną. Poza tym nie może i nie musi nawet spełniać swoich podstawowych potrzeb fizjologicznych. Wyjrzał zza kolejnego rogu i coś zobaczył. Czarnego buta, który momentalnie schował się za zakrętem. Człowiek w czerni biegł. Robert stwierdził, że w sumie też może potruchtać. Dobiegł do zakrętu i usłyszał krzyk z gabinetu dr Słodowskiej. Puścił się sprintem w kierunku drzwi. Nacisnął klamkę, jednym silnym ruchem otworzył drzwi, i był w środku.
Zobaczył postać, ubraną w czarną bluzę z kapturem i czarne dresy. Na jej twarz naciągnięta była czarna kominiarka, sięgająca do nosa. Wzrok Roberta utkwił jednak na oczach postaci. Zimnych jasnoniebieskich oczach. Oczach, które ujrzał na moście. Wszystko sobie przypomniał, moment, w którym spadał, a jego ostatnim widokiem w życiu były te oczy. Te, w które teraz ponownie patrzył. Tajemnicza postać, która jeszcze przed chwilą stała nad zwłokami kobiety w ułamku sekundy zbliżyła się do Roberta i spojrzała na niego ze zdziwieniem, teraz celując już w niego. Spojrzała na identyfikator i, pomimo tego, że nie widział jej twarzy, Robert wiedział, że nie wierzy własnym oczom.
- I co? Będziemy tak tu stali i się na siebie gapili? - Zapytał Robert nonszalanckim tonem. Postaci mającej go na muszce dosłownie szczęka opadła z wrażenia. Nigdy jeszcze nie spotkała się z kimś chętnym do rozmowy z lufą pistoletu wycelowaną w środek czoła.
- A o czym niby masz zamiar gadać? O kunszcie wykonania mojej broni? - spod kominiarki wydobył się damski głos. Starała się zachować pewność siebie, ale Robert po latach przesłuchiwania różnych bytów umiał wyczuć w jej głosie nutkę niepewności. W końcu rozmawiała z kimś, kogo sama zabiła.
- Wiesz, zaczęliśmy naszą znajomość dosyć emm… Wybuchowo. Może więc zacznijmy od nowa. Jak masz na imię? - Robert wyduszał te słowa, mając nadzieję, że nie słychać jak mocno się stresuje. Wiedział, że stawia na jedną kartę życie co najmniej paru ludzi, których ona mogła w przyszłości zabić. Musiał grać na zwłokę. W prawej ręce, którą od początku spotkania miał za plecami trzymał malutki metalowy przedmiot.
- Nie mam imienia - Odpowiedziała dziewczyna.
- Jak to? - zdziwił się Robert.
- Moim tak jakby ,,imieniem" jest PMWSF-12 - Powiedziała wciąż niepewna młoda kobieta. Lufa pistoletu wciąż była wycelowana w czoło Roberta, ale zaczęła drżeć. Zupełnie jakby pewność siebie morderczyni gdzieś zupełnie uleciała.
- PMWSF-12? Trochę to skomplikowane. Mogę po prostu mówić ci na ty? - Powiedział doktor. Nie był pewien czy był to dobry ruch. Był gotów skarcić się w myślach.
- Rób jak chcesz - odpowiedziała obojętnie rozmówczyni. Robert potrzebował tematu na rozmowę. Wiedział, że jeśli nie zajmie jej czymś to albo po prostu go zastrzeli, albo ucieknie.
- A mogę wiedzieć, skąd wzięło się takie imię? - Robert zapytał, ryzykując tym samym możliwość zwiększenia ilości metalu w jego mózgu. Oczy dziewczyny błysnęły energią, a Robert wiedział, że zaczął dobry temat.
- Polska Młodzież W Służbie Fundacji - Powiedziała kobieta, po czym zrobiła krótką przerwę. Mimo to Robert instynktownie wiedział, żeby nie przerywać. Zaraz potem dziewczyna kontynuowała.
- Stary i dawno anulowany projekt Fundacji. Wzięli z więzień i innych tym podobnych kobiety i mężczyzn, a potem kazali im zrobić dzieci w zamian za skrócenie wyroku. Potem brali nas, ponadawali nam numerki, i zaczęli nas faszerować chemią. Taki ludzki odpowiednik GMO. Tam arbuzy rosną większe, a w tym przypadku dzieci rosną, a następnie dorastają szybciej, ale na tym nie koniec. Potem wprowadzili nam do mózgu takie małe żyjątka. Lubiłam nazywać je ,,Turbikami". Zgadniesz czemu? - Robert miał kompletną pustkę w głowie. Nie miał pojęcia co powiedzieć. Postanowił czekać na dalszą część Historii. Dziewczyna, widząc, że Robert nie ma pojęcia, co powiedzieć postanowiła mówić dalej.
- Bo wytwarzały hormon, który sprawia, że jesteś silniejszy, szybszy i zwinniejszy. Poprawia twój refleks i wzrok. Brzmi zajebiście, co nie? - Dziewczyna wyraźnie czekała na odpowiedź. Robert zastanawiał się jak to rozegrać. Faktycznie, na tą chwilę nie widział negatywów posiadania ,,turbika" w mózgu.
- Gdzie jest haczyk? - Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Widzę, że masz coś tam jeszcze pod kopułą. Poza daniem ci tych dosyć przydatnych umiejetności robi z ciebie uległego i kompletnie zależnego od woli innych bezmózga. Jednak nie na wszystkich działało to tak samo. Niektórzy mieli problemy z refleksem, inni biegali wolniej niż reszta grupy, a niektórzy posiadali kręgosłup moralny. Coś, czego wy, nie macie. Coś, co było niepożądane. Coś, co nie współgrało z kompletną uległością. Postanowili wyłapać ,,wadliwe jednostki" i ,,znaleźć im zajęcie w innym wydziale". Ja i parę innych osób wiedzieliśmy jednak, że chcą nas po prostu zabić. A teraz wybacz mi, ale za dużo czasu już straciłam na opowiastki. Czas po prostu to…
- Stać, rzuć broń! - ochrona weszła do pomieszczenia w ostatniej chwili. W oczach dziewczyny pojawiło się zaskoczenie. Rzuciła pistolet i podniosła ręce.
- Pod ścianę! - krzyczał ochroniarz.
- Tu Delta-4 mamy intruza, powtarzam mamy intruza. - Zgłosił strażnik.
- Alfa-0 potwierdzam. Możecie zabrać intruza do aresztu - Odpowiedział szumiący głos z radia. Robert nie słuchał tej konwersacji. On patrzył w oczy młodej dziewczyny, która chciała strzelić mu w głowę. Jeden ze strażników do niej podszedł. Przeszukał ją. Wyjął z jej kieszeni jeszcze dwa noże. Następnie zdjął jej kaptur z głowy i kominiarkę z twarzy. Spiął jej ręce z tyłu za pomocą plastikowych pasków. Robert miał chwilę, by przyjrzeć się jego morderczyni. Jej długie blond włosy sięgały do ramion. Miała niewielki, aczkolwiek drożny nos i wąskie usta z niewielkimi wargami. Gdy Robert z nią rozmawiał, miał wrażenie, że rozmawia z trzydziestolatką, ale gdy zobaczył jej twarz, powiedziałby, że morderczyni nie skończyła jeszcze dwudziestki. W sytuacji, w której się znalazła, wyglądała dość bezbronnie ale Robert wiedział, że nie chciałby być z nią zamknięty w jednym pokoju. Podszedł do niego jeden ze strażników.
- Dobrze się pan czuje? Może coś po… -
- Nie, nie. Wszystko dobrze. Tylko, muszę z tond wyjść. - Robert przerwał strażnikowi, po czym opuścił pomieszczenie. Skierował się do biura dyrektora ośrodka, w sobie tylko znanym celu.
Prolog
Dwóch mężczyzn przemieżało puste drogi ruin, złożonych z cegieł i betonu, kiedyś nazywanych Katowicami. Byli przygnębieni. Wiedzieli, że to ich wina. Ubrani byli w skafandry przeciwpromienne, a w rękach trzymali niewielkie kawałki metalu, z migającą diodą. Ręce im drżały. Wiedzieli, że muszą dokończyć nędzną egzystencje tego wszechświata. Jeden z nich odwrócił się, spoglądając na białą niezydentyfikowaną przestrzeń, której losowo pojawiające się odpryski w kształcie prostkątów buciły w nim grozę. Spojrzał ponownie na swojego kolegę, któy zatrzymał się, i z obojętną miną patrzył się w przestrzeń przed sobą.
- Robert, to nie był dobry pomysł. Ten kod, on był dla nas zbyt skomplikowany. - Powiedział ten, który wcześniej spoglądał na tajemniczą białą anomalie.
- Wiem o tym Szymonie. Przegieliśmy. Musimy to zakończyć. - Rzekł Robert.
- Ja… Ja nie wiem czy mogę to zrobić. Ten świat… Ja przeżyłem tu najszczęśliwsze dni mojego życia… -
- Musimy to zrobić! - Wykrzyczał Robert, po czym ponownie zaczął mówić.
- Nie mogę zrobić tego sam. Żeby użyć opcji ,,AAGLAUND" potrzeba obu Moderatorów. Musisz mi pomóc. - Powiedział obojętnym, wręcz wyprutym z uczuć głosem. W kącikach oczu Szymona zaczęły zbierać się łzy.
- Ja… Ja… Ja nie dam rady - Powiedział Szymon, po czym upadł na kolana. Na szybę w jego kombinezonie upadały łzy.
- Myślałem… Myślałem że jesteś silniejszy - Powiedział Robert do załamanego Szymona, po czym odszedł. Spojrzał już tylko na zachodzące różowo-czarne słońce i poszedł w drugą stronę, zostawiając Szymona samego.
Rozdział pierwszy
Karol powoli otwierał oczy, patrząc na wpadającą przez okno czerwoną smugę światła wydzielaną przez słońce. Nie wiedział ile dokładnie czasu minęło od momentu, w którym świat przestał się kręcić, ale był pewien, że dużo. Wyjął spod swojego łóżka, które w rzeczywistości było stołem pudełko pełne kredy. Wyjął z niego jeden biały, z niewiadomych przyczyn ciepły walec, a następnie narysował nim na ścianie swego domostwa pionową kreskę. Wcale nie pomagało mu to stwierdzić ile czasu już spędził w samotności. Była to tylko część rutyny, która pomagała mu nie popaść w szaleństwo. Odłożył kredę do pudełka, i zobaczył jak ta staje się półprzeźroczysta. Schował pudełko pod łóżko, po czym powiedział do siebie:
- Norma -. Nie zdziwił go ten incydent, bo od kiedy zaczęły pojawiać się te ,,błędy", jak to ludzie lubili je nazywać, zobaczył już wiele dziwnych rzeczy. Podszedł do swojej komody i wyjął z niej siekierę, po czym skierował się do drzwi swojego domu. Podniósł plecak, który leżał przy wyjściu, i założył do na plecy. Otworzył drzwi swojego mieszkania, i od razu jego niebieskie oczy oślepiło intensywne czerwone światło wydzielane przez czarno-różową kulę na niebie.
- Czemu akurat różowy? - Zapytał się sam siebie Karol, Po czym skierował się na wschód.
Było gorąco. Karol szedł przez pustynię. Deszcz ostatni raz padał tu dawno temu, i większość roślin które niegdyś tu rosły, uschło z braku wody. Ci ludzie, którym udało się uratować swoje ogródki warzywne, lub inne źródła porzywienia pilnowali ich jak oka w głowie. Niektórzy wymieniali część swojego jedzenia na różne dobra materialne. Nagle usłyszał za sobą głośnie puknięcia. Odwrócił się i spostrzegł jak uschłe drzewo, duplikuje się. Nie był w stanie wyjaśnić tego zjawiska, ale i tak podszedł do niego. Zobaczył, że duplikaty, w przeciwieństwie do oryginału, są dwuwymiarowe, Kompletnie płaskie. Każdy następny duplikat był coraz bardziej niewyraźny, jakby złożony z kwadratów. Drzewo duplikowało się aż do momentu w którym został z niego już tylko jeden brązowy piksel. Karol, gdy zobaczył, że anomalia skończyła powielać się, poszedł dalej w kierunku w którym zmierzał. Idąc spojrzał na wysoką górę, na szczycie której znajdowało się stare obserwatorium. Ta góra kiedyś była nazywana Śnieżką. Szedł dalej. Strasznie chciało mu się pić. Wyjął z plecaka butelkę, w której znajdowała się już tylko końcówka wody.
- Cholera - mruknął pod nosem Karol, po czym dopił wodę z butelki. To była jego ostatnia butelka wody.
Nareszcie doszedł do niewielkiego gospodarstwa. Było nieznośnie gorąco. Słońce górowało. Karol doszedł powłócząc nogami do drzwi domu i zapukał w nie. Obok drzwi znajdował się guzik od dzwonka, ale nie było sensu nawet próbować dzwonić. Od czasu pierwszych anomalii elektrownie w całej Polsce albo uległy zniszczeniu, albo po prostu nie pracowały. Drzwi otworzyły się. W progu stanął wysoki, brodaty mężczyzna w koszuli w kratkę i dżinsach. Na jego lewym oku znajdowała się opaska.
- Witaj - Przywitał się z nim Karol, mężczyzna odpowiedział tym samym. Miał na imię Damian i prowadził to gospodarstwo. Często wymieniał się z Karolem.
- Masz towar? - spytał się Damian. Karol zdjął plecak z ramion, i bez słowa wysypał zawartość większej kieszeni na stół przy którym siedzieli. Były tam między innymi papierosy, chusteczki, pare butelek wypełnionych benzyną i kilka płyt z filmami dla dorosłych. Damian wziął się za przeglądanie towaru, a wzrok Karola utkwił na myśliwskiej strzelbie wiszącej nad kominkiem.
- Wszystko się zgadza - Powiedział Damian, tym samym wyrywając Karola z zadumy.
- Pójdę po żarcie dla ciebie - Powiedział brodaty mężczyzna po czym przeniósł się do innego pokoju. Karol zaczął myśleć o bezsensowności swojego życia. Nie miał w tym momencie żadnego celu w życiu, żadnego marzenia, nikogo, dla kogo warto byłoby żyć. Po prostu toczył swoją bezsensowną egzystencje nie będąc pewnym, czy kiedykolwiek zakończy się jego koszmar. Nie będąc penym czy jeszcze wogóle żyje. Czy nie umarł zanim się to wszystko zaczęło, a to jego specjalne piekło w którym zamknął go szatan za te wszystkie złe rzeczy które zrobił w przeszłości.
- Przestań o tym myśleć idioto - skarcił się na głos.
- Coś nie tak? - krzyknął Damian z drugiego pokoju.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedział Karol. Siedział w spokoju, starając się o niczym nie myśleć. Wtem, do pokoju wszedł Damian niosąc ze sobą torbę wypełnioną jedzeniem i wodą.
- Dobra, trzymaj - powiedział.
- Dzięki, trzymaj się, nie mam teraz ochoty na szukanie nowej osoby do wymian - Powiedział na pożegnanie Karol, po czym wyszedł z domu i ruszył w kierunku swojej małej chatki.