- SCP-PL-186 - "Potwór" z szafy
- SCP-PL-140 - Pan Motyl
- SCP-PL-186 - "Potwór" z szafy (wersja II)
- SCP-PL-140 - Pan Motyl (jakby co, to nad tym aktualnie pracuję ;P)
Identyfikator podmiotu: SCP-PL-186
Klasa podmiotu: Euclid
Poziom zagrożenia: Żółty ●
Specjalne Czynności Przechowawcze: Obiekt przechowywany jest w sektorze przechowawczym Ośrodka 78, w betonowej celi o wymiarach 7×6×4 [m]. Do obiektu obecnie dostęp mają tylko pracownicy posiadający trzeci lub wyższy poziom upoważnienia. Codziennie obiektowi należy zapewnić pożywienie
w postaci porcji mięsa o masie 120 [kg]. Około co miesiąc do wnętrza obiektu wrzucać należy kulki naftaliny, po to, by zapobiec pojawieniu się tam moli. Z obiektu nie można wyjmować wcześniej zastanej tam zawartości w absolutnie żadnym możliwym przypadku.
Ponadto, kategorycznie zabrania się wszystkim pracownikom, którzy kiedykolwiek obcowali z obiektem, posiadania jakichkolwiek szaf.
Opis: Jako SCP-PL-186 zostały sklasyfikowane dwa powiązane ze sobą obiekty: SCP-PL-186-1 - obiekt nieożywiony oraz SCP-PL-186-2 - obiekt żywy.
Obiekt SCP-PL-186-1 jest masywną dwudrzwiową szafą, wykonaną z drewna dębowego, mierzącą 2 [m] wysokości, 1,7 [m] szerokości oraz 1 [m] głębokości. Powierzchnia obiektu jest raczej gładka, z wyjątkiem pary masywnych drzwi, na których znajdują się liczne rzeźbienia przedstawiające leśny krajobraz, a także grupę tańczących nagich kobiet oraz satyrów. Dokładniejsze analizy wykazały, iż obiekt powstał na początku XVIII wieku, najpewniej na terenie obecnej Ukrainy.
Wewnątrz obiektu, na drewnianym drążku osadzonym pomiędzy dwoma bocznymi ściankami, znajdują się wieszaki, których jest w sumie czternaście. Jeden z nich wykonany jest z drewna i metalu, a pozostałe z plastiku. Wieszaki plastikowe cechuje ten sam styl wykonania i kształt, różnią się zaledwie kolorem. Wśród plastikowych wieszaków 8 z nich ma kolor brązowy, 2 – czarny, 2 – biały, a 1 - kolor bladozielony.
Na każdym wieszaku (z wyjątkiem jednego brązowego i jednego białego) wiszą futrzane płaszcze, datowane na lata dziesiąte XX wieku. Są to najprawdopodobniej futra wilcze i lisie, jednak nieznanego producenta. Po krótkim, pojedynczym przebadaniu płaszczy, nie stwierdzono, aby miały jakiekolwiek zdolności anomalne.
W środku SCP-PL-186-1 znajdują się także pewne symbole runiczne, wyryte na jednej z wewnętrznych ścianek obiektu. Znaczenia oraz pochodzenia symboli nie udało się na razie zidentyfikować, dlatego że, SCP-PL-186-2 wyraźnie utrudnia do nich dostęp personelowi badawczemu. Podejrzewa się jednak, że symbole te mogą być powiązane z runami nordyckimi z powodu nieznacznego do nich podobieństwa. Zewnętrzna część obiektu nie zawiera żadnych większych uszkodzeń, z wyjątkiem kilku przetarć na tylnej ściance.
SCP-PL-186-2 jest prawdopodobnie humanoidalnym stworzeniem (jak on sam to określił) „zamieszkującym” SCP-PL-186-1. Obecność tego bytu w SCP-PL-186-1 objawia się zazwyczaj przez odgłosy ciężkiego dyszenia. Jedyne części ciała SCP-PL-186-2, jakie udało się zarejestrować zarówno naukowcom, jak i kamerom w celi obiektu, to jego prawa ręka (dokładniej rzecz biorąc cała dłoń z nadgarstkiem oraz fragment przedramienia) oraz zarys gałki ocznej.
Ręka obiektu ma długość mniej więcej 14 [m], a swą grubością odpowiada ona obwodowi torsu przeciętnego dorosłego, zdrowego mężczyzny. Całą kończynę SCP-PL-186-2 porasta szorstka, ciemnoczerwona sierść. Dłoń obiektu charakteryzuje się budową podobną do tej u naczelnych. Posiada ona pięć palców, wraz z przeciwstawnym kciukiem, z czego wszystkie zakończone są czarnymi, ostrymi szponami. Mimo tego, po dokładniejszej analizie DNA z włosów SCP-PL-186-2, wykazano, iż spośród wszystkich znanych ludzkości stworzeń, najbliższe pokrewieństwo łączy go z niedźwiedziem brunatnym (Ursus arctos).
Oczy SCP-PL-186-2 (a przynajmniej to jedno, które udało się zaobserwować) przypominają te należące do kotowatych. Tęczówka obiektu ma brązowo-zielonkawe zabarwienie, pionowa źrenica zaś – standardowo czarne.
Obiekt jest mięsożercą, nieposiadającym żadnych wyrafinowanych preferencji smakowych. Podmiot cechuje inteligencja podobna w pewnym stopniu do ludzkiej (zdolność abstrakcyjnego myślenia, planowania, zapamiętywania i kojarzenia faktów etc.), jednak jego zdolności umysłowe nie zostały dokładniej zbadane.
Potrafi się posługiwać ludzką mową, bez większych trudności. Głos obiektu jest gruby, ciężki i ochrypły, akcent podmiotu – ciężki do sklasyfikowania. Jedyny język znany przez SCP-PL-186-2 to język rusiński. Obiekt jest zdolny do odczuwania przyjemności z rozmowy, szczególnie gdy rozmawia o problemach innych oraz sposobami na poradzenie sobie z nimi. Nie lubi zaś, gdy tematem rozmów jest jego osoba. Obiekt umie również pisać, ryjąc napisy pazurami na ścianie lub podłodze swej celi.
Obiekt SCP-PL-186-2 żyje w swego rodzaju więzi z SCP-PL-186-1, określając go mianem swojego „domu”. Zazwyczaj po otwarciu SCP-PL-186-1, nie dostrzega się obecności obiektu PL-186-2. Chociaż często da się usłyszeć dźwięki wydawane przez SCP-PL-186-2, wewnątrz obiektu nieożywionego, to on sam,
w formie materialnej, pojawia się tam dosyć rzadko. Sam SCP-PL-186-2 materializuje się w kilku określonych przypadkach, np. gdy spożywa posiłek lub dokonuje interakcji z personelem.
Przez to zakłada się, iż obiekt potrafi przemieszczać się pomiędzy wymiarami. Przypuszczenia te zdaje się również potwierdzać sam podmiot oraz brak śladów po ciałach ofiar w SCP-PL-186-1. SCP-PL-186-2 jest w stanie kontrolować swoje umiejętności, które ograniczają się do przenoszenia między naszym wymiarem, a pierwotnym światem obiektu. Wymiar, z którego pochodzi SCP-PL-186-2 został oznaczony jako SCP-PL-186-2-H [W celu pozyskania większej ilości informacji na temat wymiaru SCP-PL-186-2-H patrz dodatek PL-186-2-H].
Pozyskanie: Obiekt SCP-PL-186 znaleziony został ██ sierpnia 20██ roku na terenie województwa lubelskiego w rowie przy drodze zlokalizowanej między wsiami ███████ i ███████████. Okoliczna ludność nie potrafiła powiedzieć, skąd ów przedmiot się tam wziął. Organizacja zainteresowała się podmiotem po dotarciu do niej pogłosek o dziwnych dźwiękach ryków i dyszenia w okolicy odnalezienia obiektu.
Dodatek PL-186-2-H: Wymiar, do którego potrafi przenosić się SCP-PL-186-2, jest opisywany przez podmiot jako miejsce jego pochodzenia. Według zeznań obiektu, miejsce to jest podobne do Ziemi, pod względem panujących tam praw fizyki, klimatu, ukształtowania terenu oraz żyjących tam organizmów. Świat ten posiada jednak dużo rozbieżności, względem świata ziemskiego. W SCP-PL-186-2-H panuje wieczna noc oraz nigdy nie wykształcił się gatunek zdolny do stworzenia wysoko rozwiniętej cywilizacji.
SCP-PL-186-2-H jest zamieszkiwany przez stworzenia podobne (w nieokreślonym stopniu) do SCP-PL-186-2, jednak mniej inteligentne, nie potrafiące posługiwać się żadną formą języka. SCP-PL-186-2 niechętnie opisuje wymiar, a jeśli już to robi, wypowiada się o nim dość negatywnie. Mimo to, obiekt regularnie tam wraca, co tłumaczy jakimś odgórnym, bezwarunkowym przeczuciem, które nakazuje mu właśnie takie działania.
Chociaż nigdy nie zostały przeprowadzone żadne ekspedycje do wnętrza wymiaru SCP-PL-186-2-H, to Fundacja pracuje nad możliwością przeprowadzenia takowych.
Załączniki:
Log z próby przeszukania SCP-PL-186-1 / Incydent #01-44DL-186
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie incydentu: Po odnalezieniu SCP-PL-186, obiekt został natychmiast przetransportowany do najbliżej położonego ośrodka badawczego. Obiekt został przydzielony pod opiekę Doktorowi Wieczorkowskiemu oraz podległemu mu zespołowi badawczemu. Po przydzieleniu Doktor Wieczorkowski nakazał niezwłoczne przeszukanie wnętrza SCP-PL-186-1, w celu znalezienia źródła odgłosów stamtąd dochodzących.
Do tymczasowej celi obiektu wprowadzono trzech członków personelu klasy D (D-1247, D-5603, D-4487). Personel wysłany do celi obiektu został wyposażony w latarki, a doktor porozumiewał się z nimi za pomocą radia. Przeszukanie nie powiodło się, a incydent skończył się krwawą masakrą wywołaną przez SCP-PL-186-2.
Całe zdarzenie było monitorowane przez Doktora Wieczorkowskiego oraz dwóch innych badaczy (badacz Kuryłowicz, badacz Salicki) i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono niecałe 13 minut.
Log zajścia:
[Rozpoczęcie nagrania]
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [przez radio] Dobra, włączone… Jeszcze raz… Czy aby na pewno wszystko gotowe? Czy D zostali zapoznani z instrukcjami?
Ochroniarz: [przez radio] Wiedzą co mają robić.
Dr W.: Dobrze, w takim razie proszę wprowadzić ich do celi.
Dr W. zdalnie otwiera drzwi celi. Ochroniarze wprowadzają personel klasy D do celi, wychodząc następnie z pomieszczenia. Dr W. zdalnie zamyka drzwi celi. Członkowie personelu klasy D po chwili zastoju, zbliżają się do SCP-PL-186. Z obiektu wydobywają się odgłosy ciężkiego dyszenia. Przez chwilę klasa D przygląda się zewnętrznej części obiektu.
D-1247: N-no dobra… To chyba… Chyba otwieram.
D-1247 spogląda przez chwilę za siebie na twarze D-5603 i D-4487, którzy włączają latarki. D-1247 otwiera szafę. W tej chwili dyszenie niewiadomego pochodzenia ustępuje. Przez 10 sekund członkowie personelu klasy D rozglądają się po wnętrzu obiektu. Widzą futrzane płaszcze na wieszakach. D-1247 również włącza latarkę. Przez następne 20 sekund członkowie personelu klasy D dokładniej lustrują ciemne wnętrze szafy.
D-1247: [przez radio] No cóż, tutaj… wzdycha Tutaj chyba tego nie ma.
Dr W.: Jak to nie ma?
D-1247: No nie ma… Tylko same jakieś… futra.
Dr W.: Naprawdę? Przecież… Upewnijcie się.
Klasa D jeszcze raz dokładnie lustruje wnętrze SCP-PL-186-1. Trwa to 36 sekund.
D-1247: To… Wygląda na to, że jest czysto. Co… Co w takim razie zrobić?
Dr W.: po chwili zastanowienia Cóż… Dobrze. Wyjmijcie w takim razie ostrożnie całą zawartość, a następnie opuścicie celę.
Wszyscy pracownicy klasy D spoglądają po sobie. Po chwili D-1247 wyjmuje z szafy pierwszy płaszcz. Ogląda go pobieżnie, a następnie podaje go D-5603. D-1247 bierze drugi płaszcz. Postępuje z nim tak samo. Gdy D-1247 próbuje chwycić trzeci płaszcz, z wnętrza szafy wyłania się nagle ogromna czerwona ręka. Chwyta ona D-1247, który zaczyna krzyczeć. D-5603 i D-4487 prędko odbiegają od szafy. Ręka szybko cofa się, następnie znikając we wnętrzu szafy pomiędzy futrami. Krzyki D-1247 ustają, zamiast nich znowu słychać odgłosy ciężkiego oddechu, tym razem o wiele szybsze i głośniejsze.
Dr W.: [WULGARYZM]! Wycofajcie się jak najprędzej, weźcie ze sobą to co udało wam się na razie zebrać!
Dr W. zdalnie otwiera drzwi celi. D-5603 oraz D-4487 biegną ku wyjściu, lecz z szafy znów wyłania się gigantyczna ręka. Zagradza im przejście, a następnie chwyta D-4487.
Dr W.: Strażnicy, postarajcie się przechwycić zawartość obiektu!
Dwaj ochroniarze wbiegają do celi obiektu i zaczynają strzelać w wielką rękę. Ręka obija D-4487 trzy razu o sufit i podłogę, następnie odrzuca na bok, gdy ten jest już martwy. D-5603 próbuje przedostać się do wyjścia. Wielka ręka zamachuje się na dwóch ochroniarzy i jednym ciosem powala ich na ziemię. Następnie chwyta uciekającego członka klasy D, który nadal trzyma w ręku dwa futrzane płaszcze, wciągając go do szafy. Drzwi szafy zamykają się. Przez chwilę słychać krzyki oraz odgłosy ryczenia. Po 13 sekundach te odgłosy ustają, zastępuje je monotonne dyszenie. Powalonym ochroniarzom w tym czasie udaje się przeczołgać do wyjścia. Gdy udaje im się już opuścić celę przechowawczą obiektu, dr W. zamyka zdalnie jej drzwi.
Dr W.: [WULGARYZM], a jednak… Zwraca się do towarzyszących mu badaczy Dobra panowie, chyba jak na dzisiaj koniec. Jutro zastanowimy się co dalej z tym zrobić. Póki co jesteście wolni.
Dwóch badaczy skinięciem głowy żegna się z dr. W. i wychodzi z sali. Dr W. także ma taki zamiar, jednak słyszy nagle dźwięk rejestrowany przez mikrofony w kamerach z celi SCP-PL-186. Obraca się do monitorów ukazujących obraz z kamer. Z wnętrza SCP-PL-186-1 znów wychodzi ręka. Pazurami ryje coś w ścianie celi. Po 32 sekundach ręka zaprzestaje tej czynności i znów chowa się do SCP-PL-186-1. Dr W. zauważa, iż na ścianie wyryła ona pewne słowa. Stwierdza on na pierwszy rzut oka, że jest to zapis cyryliczny. Dr W. uśmiecha się i wychodzi z sali.
[Koniec nagrania]
Notatka badawcza nr 1:
Po późniejszym przetłumaczeniu wiadomości napisanej przez SCP-PL-186-2, ustalono, że została ona zapisana w języku rusińskim i oznacza „nie wolno kraść”.
Notatka badawcza nr 2:
Po opatrzeniu ochroniarzy, którzy interweniowali w trakcie incydentu #1-44DL-186, zauważono, iż do ich ubrań przyklejonych było kilka czerwonych włosów należących najpewniej do SCP-PL-186-2. Włosy te oddano do szczegółowej analizy.
Log z przesłuchania SCP-PL-186-2 nr 1
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie przesłuchania: Po incydencie #1-44DL-186, Doktor Wieczorkowski ustalił, że warto podjąć próbę skomunikowania się z SCP-PL-186-2, dlatego iż, wydaje się inteligentny, a atak mógł być odpowiedzią na działania badaczy, które uznał za kradzież. Doktor otrzymał zezwolenie na przeprowadzenie przesłuchania. Do celi SCP-PL-186 wprowadzony został członek personelu klasy D,
D-7333, wraz z mikrofonem oraz listą pytań. Pytania były zapisane po rusińsku oraz polsku, przedstawiciel klasy D zaś dobrze znał oba języki. Dr Wieczorkowski porozumiewał się z klasą D za pomocą radia. D-7333 został wcześniej poinstruowany, aby nie robić nic poza zadawaniem pytań podmiotowi. Niestety klasa D nie zastosowała się do tych poleceń, jednak nie okazało się to być szkodliwe w skutkach. D-7333 nie przeżył przesłuchania, ale ostatecznie zakończyło się ono pomyślnie, gdyż obiekt odpowiedział na wszystkie zadane mu pytania.
Całe zdarzenie było monitorowane przez Doktora Wieczorkowskiego oraz trzech innych badaczy (badacz Kuryłowicz, badacz Salicki, badacz Wnorowski), w tym jednego znającego język rusiński w stopniu zaawansowanym i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono niecałe 12 minut.
Zapis zajścia został w pełni przetłumaczony na język polski.
Log zajścia:
[Rozpoczęcie nagrania]
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [po polsku, przez radio] Gotowe, proszę wprowadzić klasę D.
Dr W. otwiera zdalnie drzwi celi. Ochroniarze wprowadzają do środka D-7333, który ma ze sobą mikrofon oraz listę pytań. Ochroniarze prędko wychodzą z celi, a dr W. zamyka drzwi do niej. D-7333 podchodzi do SCP-PL-186, wyciągając mikrofon ku obiektowi. Ze środka obiektu słychać głośne dyszenie.
D-7333: [po rusińsku] Ja… przełyka ślinę. Chciałbym zadać parę pytań, jeśli można. Czy… 5 sekund pauzy. Mógłbym?
SCP-PL-186-2: [mamrocze]
D-7333: Słucham? Czy… Czy mógłbyś głośniej?
Drzwi szafy lekko się uchylają z głośnym piskiem. D-7333 odruchowo cofa się o krok, wyraźnie przestraszony. W ciemnej szparze, pomiędzy drzwiami, widać świecące brązowo-zielone oko, które wpatruje się w klasę D.
SCP-PL-186-2: [po rusińsku] Czego chcecie?
D-7333: Chciałbym… zadać parę… parę pytań. Mówiąc to D-7333 wyraźnie się jąka.
SCP-PL-186-2: Chciałbyś? Nie wydaje mi się, aby to było twoją wolą.
D-7333: mówi, bardzo się jąkając Chciał… Chciałbym.
SCP-PL-186-2: Boisz się mnie dziecko?
D-7333 po chwili bezruchu kiwa delikatnie głową, co obiekt zauważa.
SCP-PL-186-2: Uwierz mi, nie musisz. Może i jestem okrutny, ale… sprawiedliwy. Teraz rób, co ci przykazano, a potem wracaj do swych panów.
D-7333: chrząka No dobrze… Pierwsze… Pierwsze pytanie: jak znalazłeś się w rowie przy drodze pomiędzy ███████ i ███████████, tam, gdzie ciebie odnaleziono?
5 sekund ciszy. SCP-PL-186-2 wpatruje się w D-7333.
SCP-PL-186-2: Czy to naprawdę jest pytanie, które ty chcesz mi zadać?
D-7333: Ta-tak, to właśnie to pytanie, które chcę zadać. Coś z nim nie tak? Klasa D cofa się lekko od obiektu.
SCP-PL-186-2: Nie… Absolutnie nic… Jednak szczerze mówiąc, to przywykłem do innego rodzaju pytań, niezwiązanych raczej z moją osobą…
Tłumacz informuje dr. Wieczorkowskiego o tym, że przedstawiciel klasy D nie trzyma się procedur.
Dr W.: [po polsku, przez radio] Klaso D, skup się na pytaniach wcześniej przez nas podanych.
D-7333: [po rusińsku] zwraca się do obiektu Dobrze, rozumiem. Kontynuując, czy mógłbyś odpowiedzieć na zadane wcześniej przeze mnie pytanie?
SCP-PL-186-2: No cóż… Widać ludzie, którzy kupili mój dom, już się nim znudzili i postanowili się go pozbyć. wzdycha Tak czasami bywa… Nie pierwszy raz zostałem porzucony gdzieś w polu, więc jestem przyzwyczajony. Zdziwisz się pewnie, ale większość ludzi kupując szafy, preferuje, by były one puste…
Chwila ciszy, około 6 sekund.
D-7333: No do-dobrze, drugie pytanie: z jakiego powodu zaatakowałeś ludzi, którzy dnia ██ █████, odwiedzili twoją celę?
SCP-PL-186-2: Myślałem, że przekazałem wam to dość jasno: nie toleruję kradzieży. Ci ludzie chcieli ukraść coś z mojego domu, więc spotkała ich za to zasłużona kara.
D-7333: Możesz powiedzieć, czy badacze, których zabrałeś, nie żyją?
SCP-PL-186-2: Tak, owszem. Nie żyją.
D-7333: Czy to ty ich zabiłeś?
SCP-PL-186-2: Tak, ale chyba wiecie, że zasłużyli sobie na taki los. Poza tym, nie jadłem od bardzo, bardzo dawna.
D-7333: Czyli… 7 sekund pauzy Czy przyznajesz się do tego, że ich pożarłeś?
SCP-PL-186-2: Tak.
D-7333: No… No dobrze… chrząka O-ostatnie pytanie: skąd znasz język, w którym teraz mówimy? Porozumiewałeś się nim i znałeś go od najmłodszych lat, czy może zostałeś go przez kogoś nauczony, a jeśli tak to przez kogo?
SCP-PL-186-2: Nie, na pewno nie znałem go od dziecka. Wszak nie jest to mój język. Lecz nie pamiętam również, żebym został go kiedykolwiek nauczony. Wiem, że pewnego dnia obudziłem się, znając w pełni tę mowę. Może dlatego, że przez wiele lat przebywałem pomiędzy takimi, którzy tym językiem biegle władali? Nie wiem…
8 sekund ciszy.
Dr W.: [po polsku, przez radio] Dobra, wykonałeś robotę D-7333. A teraz wychodź z celi i idź z ochroniarzami.
Dr W. otwiera zdalnie drzwi.
D-7333: [po rusińsku] N-no dobrze, to już chyba wsz-wszystko. Ja… Dzi-dziękuję za… rozmowę.
Klasa D odwraca się w stronę drzwi, tyłem do SCP-PL-186.
SCP-PL-186-2: [po rusińsku] A dokąd… [mamrocze]
D-7333: [po rusińsku] zwraca się do SCP-PL-186-2 Że co? Co mówiłeś?
Dr W.: [po polsku, przez radio] D-7333, proszę natychmiast opuścić pomieszczenie!
SCP-PL-186-2: [po rusińsku] A ofiara?
Drzwi szafy otwierają się. Z obiektu prędko wyłania się ręka SCP-PL-186-2, chwyta przedstawiciela personelu klasy D i wciąga go do SCP-PL-186-1. Drzwi szafy zamykają się. Dr W. zamyka zdalnie drzwi celi. Przez chwilę z wnętrza szafy słychać krzyki. Po 20 sekundach krzyki ustają, zastępuje je jednostajny odgłos dyszenia.
Dr W.: Zwraca się do badaczy. Dobra panowie, to… gładzi się po czole to chyba koniec na dziś.
[Koniec nagrania]
Log z przesłuchania SCP-PL-186-2 nr 2
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie przesłuchania: Doktor Wieczorkowski wniósł prośbę o przeprowadzenie następnego przesłuchania. Po otrzymaniu na nie zezwolenia ustalono, że tym razem przesłuchanie przeprowadzi jeden z przedstawicieli zespołu badawczego pod kierownictwem Doktora Wieczorkowskiego – Doktor Czaja. Z faktu, iż Doktor Czaja zna język rusiński, oraz otrzymał pełne zaufanie Doktora Wieczorkowskiego, pozwolono mu na całkowitą swobodę w zadawaniu pytań. Jedynymi uwagami Doktora Wieczorkowskiego, były rady, aby Doktor Czaja nie odpowiadał na pytania zadawane przez obiekt oraz by posłuchał i bezzwłocznie wykonał ewentualny rozkaz natychmiastowego opuszczenia celi SCP-PL-186, w razie jakichkolwiek problemów podczas przesłuchania. Do celi Doktor Czaja zabrał mikrofon, odmówił natomiast na zabranie ze sobą broni, na co nalegał doktor Wieczorkowski. Doktor Wieczorkowski porozumiewał się z doktorem Czają przez jego osobisty radioodbiornik. Przesłuchanie zakończyło się bezproblemowo. Doktor Czaja przeżył, a także zdobył odpowiedzi na większość zadanych obiektowi pytań. Do prawidłowego zakończenia przesłuchania, potrzebny był członek personelu klasy D (D-1267), który nie przeżył spotkania z SCP-PL-186.
Całe zdarzenie było monitorowane przez Doktora Wieczorkowskiego oraz dwóch innych badaczy (badacz Kuryłowicz, badacz Wnorowski), w tym jednego znającego język rusiński w stopniu zaawansowanym i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono nieco ponad 20 minut.
Zapis zajścia został w pełni przetłumaczony na język polski.
Log zajścia:
[Rozpoczęcie nagrania]
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [po polsku, przez radio] Już, wchodź.
Doktor Czaja [Dr Cz.]: [po polsku, przez radio] Dobra, przyjąłem…
Dr W. zdalnie otwiera drzwi. Do celi wchodzi Dr Cz. w towarzystwie ochroniarzy. Po upewnieniu się, że teren jest bezpieczny, ochroniarze wychodzą z celi. Dr W. zdalnie zamyka drzwi. Dr. Cz. rozgląda się przez chwilę po celi, a następnie podchodzi do SCP-PL-186. Ze środka SCP-PL-186-1 dochodzi głośne dyszenie.
Dr Cz.: [po rusińsku] Dzień dobry. chrząka Chciałbym znowu spytać o parę rzeczy, jeśli można oczywiście.
Drzwi szafy lekko się uchylają z przeciągłym piskiem. W ciemnej szparze, pomiędzy drzwiami, widać świecące brązowo-zielone oko. Zaczyna rozglądać się po pokoju, aż w końcu wlepia swój wzrok w dr. Cz.
SCP-PL-186-2: [po rusińsku] Znowu? Co tym razem?
Dr Cz.: Chciałbym jeszcze raz zadać ci parę pytań.
SCP-PL-186-2: Ach, znowu… Jesteście bardzo dociekliwi, ale nie wiem z jakiego powodu. Może postarasz się mnie… oświecić?
9 sekund pauzy. Dr Cz. wyraźnie zastanawia się co odpowiedzieć.
Dr Cz.: To nasza praca, tyle wystarczy?
SCP-PL-186-2: No dobrze… Niechaj będzie. Czyń swą powinność.
Dr Cz.: Może zacznijmy od… wzdycha Skąd wiedziałeś o tym, że człowiek, który przyszedł do ciebie przedwczoraj, nie był kimś wysoko postawionym?
SCP-PL-186-2: Że co?
Dr Cz.: Skąd wiedziałeś, że człowiek, który poprzednio do ciebie przyszedł nie był kimś wysoko postawionym? Na początku rozmowy powiedziałeś, żeby po wszystkim wrócił do swych panów.
SCP-PL-186-2: Ach, racja… To proste: wy nigdy nie wysyłacie nikogo ważnego na pierwszy ogień. Wiem z doświadczenia, dlatego nie było to trudne do odgadnięcia. Jedyne co mnie później zdziwiło, to, to, że nie przyniósł ze sobą żadnej ofiary. Kiedy jeszcze do mnie przychodzili, zazwyczaj przynosili ofiary…
Dr Cz.: Ofiary?
SCP-PL-186-2: Tak, ofiary. Zazwyczaj je przynosicie. Znaczy, przynosiliście… A ja… chwila ciszy …przywykłem do ich odbierania.
Dr Cz.: Czy po naszej dzisiejszej rozmowie, także będziesz oczekiwał ofiary?
SCP-PL-186-2: Cóż… Muszę przyznać, że od przedwczoraj zdążyłem już zgłodnieć.
Dr Cz.: Dobrze. Dostaniesz swoją ofiarę. Tylko pamiętaj, że to nie będę ja.
SCP-PL-186-2: Z szafy słychać cichy śmiech Postaram się nie zapomnieć.
Dr Cz.: Przechodząc dalej, nazywasz SCP-P… znaczy tę szafę, swoim „domem”, dlaczego?
SCP-PL-186-2: Bo jest ona moim domem, wszak w niej mieszkam, nieprawdaż? Jak inaczej mam nazywać miejsce mego zamieszkania?
Dr Cz.: No dobrze, rozumiem. Czy długo już w niej „rezydujesz”?
SCP-PL-186-2: Nie wiem dokładnie, aczkolwiek podejrzewam, że dosyć długo… Może coś około dwustu lat? Tak, chyba mniej więcej tyle czasu.
Dr Cz.: Czyli nie od zawsze. Czy może wcześniej „mieszkałeś” gdzieś indziej?
SCP-PL-186-2: Tak, zaiste. Mieszkałem w wielu różnych miejscach. Chociaż jestem raczej domatorem, to od czasu do czasu zdarzało mi się zmienić otoczenie.
Dr Cz.: A czy możesz wymienić miejsca, które wcześniej „zamieszkiwałeś”?
SCP-PL-186-2: Och, wiele ich było, za wiele by je wszystkie spamiętać. Pamiętam jednak, że przed mą szafą, zamieszkiwałem lustro, a przed lustrem… chyba srebrny medalion, a przedtem… 11 sekund pauzy. Chyba jakąś starą drewnianą skrzynię, ale… więcej nie pamiętam.
Dr Cz.: Powiadasz, że nie pamiętasz większości z nich?
SCP-PL-186-2: Tak.
Dr Cz.: Czy to ty wybierałeś sobie te miejsca?
15 sekund ciszy.
Dr Cz.: Czy to ty wybierałeś sobie miejsca na zamieszkanie?
28 sekund ciszy.
Dr Cz.: Dobrze, może spytam…
SCP-PL-186-2: Nie. To nie ja je wybierałem.
Dr Cz.: Czy możesz w takim razie powiedzieć kto?
SCP-PL-186-2: To…
7 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: To nigdy nie był nikt konkretny. Różni ludzie przyzywali mnie do różnych miejsc, w zależności od swej woli. A ja, nie mogłem nic z tym zrobić, bo jeśli ktoś wiedział jak, to ja nie miałem nic do gadania. Mogłem jedynie zabić te osoby w ramach zemsty i zadośćuczynienia.
Dr Cz.: Czy często to robiłeś?
SCP-PL-186-2: Nie zawsze. Na początku stroniłem od tego, wszak ci, którzy mnie przyzywali byli dla mnie dobrzy, składali mi ofiary, pytali o rady, traktowali niczym ojca otaczającego ich opieką. Lecz im częściej zmieniałem me domostwa, tym częściej także zabijałem tych, którzy mnie do nich przyzywali.
Dr Cz.: Dlaczego?
SCP-PL-186-2: Bo nie traktowali mnie oni dobrze.
Dr Cz.: Sądzisz, że coś łączy tych, którzy cię przyzywali? Mam na myśli i tych „dobrych”, i tych „złych”.
SCP-PL-186-2: Byli ludźmi.
Dr Cz.: No tak… Może coś jeszcze?
SCP-PL-186-2: Zawsze czegoś ode mnie oczekiwali. Jedni chcieli, bym odgrywał rolę ich boga oraz ochraniał ich przed „demonami”, inni pragnęli bogactw lub podziwu, a jeszcze inni potrzebowali zrzucić na mnie winę za problemy waszego świata.
Dr Cz.: Rozumiem, że pałasz do ludzi mieszanymi uczuciami?
SCP-PL-186-2: Nie postrzegam was jako jednorodnej grupy, jeśli o to pytasz.
Dr Cz.: Rozumiem. Czy pamiętasz, do kogo należał twój dom, przed tym, jak został porzucony?
SCP-PL-186-2: Nie, nie wiem. Ktokolwiek to był, nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą, ani się nie spotkaliśmy. Wątpię, żeby wiedział w ogóle o moim istnieniu.
Dr Cz.: Ukrywałeś się?
SCP-PL-186-2: Nie, wydaje mi się, że był on po prostu ślepym ignorantem.
Dr Cz.: Ślepym ignorantem?
SCP-PL-186-2: Nie przejął się na wieść o tym, że w przeciągu jednego tygodnia „w tajemniczych okolicznościach” zniknęło pięciu jego pracowników.
Dr Cz.: Rozumiem, że…
SCP-PL-186-2: Dobrze myślisz.
5 sekund ciszy. Dr Czaja spogląda na swój zegarek.
Dr Cz.: Myślę, że to wszystko na dziś. Jeżeli chodzi o jedzenie dla ciebie, to poczekaj, załatwię to. [po polsku, przez radio] Doktorze Wieczorkowski, chciałbym prosić o dostarczenie jednego przedstawiciela personelu klasy D do celi obiektu SCP-PL-186.
Dr W.: [po polsku, przez radio] Ok, za chwilę go przyślę.
Po 2 minutach i 14 sekundach drzwi celi się otwierają. Wchodzi przez nie dwóch ochroniarzy prowadzących personel klasy D. Odprowadzają oni klasę D do obiektu SCP-PL-186.
Dr Cz.: [po rusińsku] Proszę, oto twoja ofiara.
Po tych słowach dr Czaja razem z ochroniarzami wychodzi z pomieszczenia. Drzwi za nimi zamykają się zdalnie. Po opuszczeniu przez nich celi, oko SCP-PL-186-2 zaczyna wpatrywać się w klasę D.
D-1267: [po polsku] Ja…
Z szafy wyłania się prędko wielka czerwona ręka. Zaciąga ona klasę D do środka. D-1267 próbuje się wyrwać, krzyczy. Drzwi szafy zamykają się, zaczynają z niej dobiegać jeszcze głośniejsze krzyki i ryczenie. Po 22 sekundach odgłosy te ustają. Ich miejsce zastępuje dyszenie.
[Koniec nagrania]
Log z przesłuchania SCP-PL-186-2 nr 3
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie przesłuchania: Doktor Wieczorkowski wniósł kolejną prośbę do dyrekcji Ośrodka 78 o możliwość następnego przesłuchania obiektu SCP-PL-186-2. Prośba została rozpatrzona pozytywnie i przez najbliższy tydzień grupa badawcza dr. Wieczorkowskiego zajęła się przygotowaniami do trzeciego przesłuchania. Pierwotnie przesłuchanie znów miał przeprowadzić dr Czaja, który jednak z pewnych powodów, [ZREDAGOWANO] nie mógł zjawić się tego dnia w Ośrodku. Wobec tego zdecydowano, że przesłuchanie przeprowadzi sam dr Wieczorkowski, kierownik badań nad SCP-PL-186, który znał już język rusiński w stopniu średnio zaawansowanym, na poziomie B2. Doktor Wieczorkowski do celi SCP-PL-186 zabrał mikrofon, spis wcześniej przygotowanych przez siebie pytań oraz pistolet samopowtarzalny, kaliber 6 mm. Przesłuchanie zakończyło się pełnym sukcesem, uzyskano dzięki niemu możliwość dokładniejszego zbadania SCP-PL-186-1, ustalono dokładniej specjalne czynności przechowawcze dla SCP-PL-186. Dr Wieczorkowski przeżył spotkanie z obiektem. Do prawidłowego zakończenia przesłuchania, potrzebny był członek personelu klasy D (D-3662), który nie przeżył spotkania z SCP-PL-186-2.
Całe zdarzenie było monitorowane przez trzech badaczy z zespołu doktora Wieczorkowskiego (badacz Kuryłowicz, badacz Salicki, badacz Wnorowski), w tym jednego znającego język rusiński w stopniu zaawansowanym i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono nieco ponad 17 minut.
Zapis zajścia został w pełni przetłumaczony na język polski.
Log zajścia:
[Rozpoczęcie nagrania]
Badacz Kuryłowicz [Bd. Kur.]: [po polsku, przez radio] Doktorze, jesteśmy gotowi.
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [po polsku, przez radio] Przyjąłem, otwórzcie.
Badacz otwiera zdalnie drzwi celi obiektu.
Dr W.: [po polsku, przez radio] Ok… wzdycha głęboko No to wchodzę.
Dr W. wchodzi do celi SCP-PL-186. Powoli podchodzi bliżej obiektu.
Dr W.: [po rusińsku] Halo? Puka w drzwi szafy. Jest tam kto?
Drzwi szafy uchylają się nagle. Dr W. odsuwa się nieco od obiektu, wyraźnie wystraszony. Ze szpary pomiędzy drzwiami szafy widać oko, wpatrujące się w dr. Wieczorkowskiego.
SCP-PL-186-2: [po rusińsku] Któż to? Czy znów chcecie zająć mój czas pytaniami?
Dr W.: O-owszem. Znowu, możemy więc…
SCP-PL-186-2: Zaczynaj. Im szybciej się z tym uporamy tym lepiej.
Dr W.: Niby cz-czemu? Czyżby może śpieszyło ci się gdzieś?
SCP-PL-186-2: Po prostu… waha się chwilę z odpowiedzią Marnujecie mój czas. W głosie słychać wyraźne poirytowanie.
Dr W.: Dobrze, dobrze. Więc… chrząka Chcielibyśmy się dowiedzieć czegoś więcej o twoim pochodzeniu. Mówisz, że „zamieszkiwałeś” przeróżne obiekty, do których trafiałeś nie ze swojej woli. Powiedz… Czy pamiętasz czas, w którym nie „zamieszkiwałeś” żadnego mebla czy innego przedmiotu codziennego użytku? Wiesz, czas, w którym nie byłeś ograniczony do przebywania tylko w jednym miejscu?
SCP-PL-186-2: Ależ ja nie jestem ograniczony, przynajmniej nie w taki sposób.
Dr W.: Rozwiń.
SCP-PL-186-2: Mówiłem już. To mój dom, nie moje więzienie. Mogę swobodnie podróżować, gdzie tylko zechcę. Chodzi o to, że zawsze muszę tutaj wrócić, jak do prawdziwego domu.
Dr W.: Interesujące… Czy masz jakiś limit czasu na przebywanie poza „domem”?
SCP-PL-186-2:Nie, nie jestem w tej kwestii ograniczony.
Dr W.: Ok… doktor W. zastanawia się przez chwilę No dobrze. Może inaczej… Czy masz coś, co możesz nazwać swym „domem rodzinnym”? Wiesz, miejsce, gdzie mieszkają twoi bliscy, albo chociaż istoty podobne do ciebie… Miejsce, z którego naprawdę pochodzisz?
SCP-PL-186-2: Jest takie miejsce. Nie mam tam rodziny, a istoty podobne do mnie, niezbyt mnie… lubią. Ale nie tylko mnie. Wszyscy tam pałają do siebie nienawiścią. Wracam tam od czasu do czasu… ale to tylko krótkie momenty. Nie ma tam jedzenia ani niczego zbytnio dla mnie przydatnego.
Dr W.: Mówisz, że podróżujesz tam czasami, kiedy niby?
SCP-PL-186-2: Cóż… Są takie momenty, kiedy nie słyszycie mojego oddechu, są i takie, kiedy zabieram ze sobą ofiarę z tego świata, aby się nią posilić. W takich chwilach jestem właśnie tam.
Dr W.: Ale gdy pożerasz swe ofiary, słyszymy przecież twoje odgłosy. Ofiary także.
SCP-PL-186-2: Te dźwięki są głośniejsze od mojego oddechu, może wystarczająco głośne, aby przebijać się również tutaj.
Dr W.: Możesz opisać, jak to miejsce wygląda?
SCP-PL-186-2: Czy naprawdę muszę? Wiecie, nie jest to coś godnego uwagi… Wolałbym porozmawiać o czymś innym, nieco mniej skupionym wokół mnie…
Dr W.: Nie zmieniaj tematu, pytałem o wygląd miejsca, z którego pochodzisz.
SCP-PL-186-2 waha się przez chwilę z odpowiedzią.
SCP-PL-186-2: Jeśli tak bardzo chcesz… Jest to kraina podobna do tego świata. Mniejsza, ale niemal tak samo bogata w szczegóły. Lasy, polany, bagna, od czasu do czasu rzeka. Wszędzie krajobraz jest podobny, ale… tak samo złożony. Dzień tam nigdy nie nastaje, panuje wieczna noc. Nie ma gwiazd, a tylko wielki księżyc rozświetlający ziemię, wiszący wysoko na purpurowym nieboskłonie. Na tamtejszych drzewach nie rosną owoce, a woda ma gorzki smak. Nie ćwierkają tam ptaki, a wiatr nie wydaje dźwięku… Wszystko jest marne i nijakie.
Dr W.: Rozumiem… Ale skoro aż tak tam ci się nie podoba, to czemu tam zaglądasz? Nie wierzę, że tylko po to, by zjeść w spokoju i powspominać…
SCP-PL-186-2: Czasami nie warto doszukiwać się sensu w niektórych zachowaniach. Jeśli miałbym to dokładniej opisać, to… To coś bezwarunkowego, wrodzonego, niczym miłość do matki, chociaż tak po namyśle to chyba złe porównanie… Nie chcę mówić, że nie mam nad tym kontroli, ale… To uczucie podobne do uzależnienia. Chciałbyś przestać, ale… ciągle jesteś pchany w tę samą stronę, niczym przy pomocy jakiejś nieznanej siły…
Dr W.: Wrodzone przywiązanie?
SCP-PL-186-2: Nie wiem… Chyba nie przywiązanie, ale bardziej instynkt… Coś w podświadomości mi mówi, że gdybym nie wracał tam regularnie, źle by się to dla mnie skończyło…
Dr W.: Instynkt powiadasz? Ostrzegające przeczucie, pojawiające się z tyłu głowy?
SCP-PL-186-2: Coś… w tym rodzaju…
Dr W.: Czy towarzyszyło ci to od zawsze?
SCP-PL-186-2: Nie potrafię stwierdzić… Ale pamiętam jeszcze, że kiedyś tego nie było… Był moment, kiedy nie miałem potrzeby tam wracać… Był też jednak moment, kiedy zacząłem…
Dr W.: Czy pamiętasz, kiedy to było?
SCP-PL-186-2: Zbyt dawno bym mógł dokładnie określić… Lecz, nie dość bym całkowicie zapomniał…
Dr W.: No… No dobrze…
11 sekund ciszy.
Dr W.: Może… Może, zmieńmy temat. Czy uważasz, że tutaj jest lepiej niżeli w miejscu, z którego pochodzisz?
SCP-PL-186-2: Wszędzie jest lepiej, niżeli tam.
Dr W.: A czy uważasz, że tutaj jest tak samo dobrze, jak u poprzednich właścicieli twojego „domu”?
SCP-PL-186-2: Tutaj? Z tego, co widzę to miejsce to więzienie. Surowe ściany, ciężkie powietrze, uzbrojeni strażnicy, strzegący wejścia… Mało jedzenia… Zapytaj lepiej skazańca, czy podoba mu się cela.
Dr W.: Cóż, na razie chyba nie masz lepszych alternatyw, prawda?
SCP-PL-186-2: Do czego zmierzasz?
Dr W.: Rozumiem, niezbyt lubisz to miejsce. Ale będziesz musiał się do niego przyzwyczaić. Każdy musi, a ty nie jesteś wyjątkowy. Wiedz tylko jedno: mógłbym umilić nieco twój pobyt tutaj, w zamian za pewną przysługę.
SCP-PL-186-2: Co masz niby na myśli?
Dr W.: Jeżeli pozwolisz mojemu zespołowi zbadać twój „dom”, zapewnię ci stały dostęp do pożywienia oraz może coś jeszcze…
SCP-PL-186-2: Zbadać mój dom? Co chcesz przez to powiedzieć?
Dr W.: Być może obejrzeć go dokładnie wewnątrz i na zewnątrz, przeanalizować jego zawartość… Sam jeszcze nie wiem, ale czegokolwiek byśmy nie robili, chciałbym, żebyś nam w tym nie przeszkadzał. Chętnie zbadalibyśmy i ciebie…
SCP-PL-186-2: I w zamian będziecie dawać mi jedzenie?
Dr W.: Być może nie tylko. Ale przedstawiłem swoje warunki, czas na ciebie.
Obiekt przymyka oko, przez 10 sekund milczy.
SCP-PL-186-2: Chciałbym codziennie dostawać jedzenie. Może mniej więcej tyle ile waży pół krowy…
Dr W.: I nie ma dla ciebie znaczenia rodzaj mięsa?
Obiekt zaczyna się śmiać.
SCP-PL-186-2: Spokojnie, jeszcze nie zdążyłem rozsmakować się w ludziach…
Dr W.: No dobrze… Coś jeszcze?
Obiekt milczy przez kolejne 10 sekund.
SCP-PL-186-2: Jest coś… Mole. Wstrętne owady… Chciałbym, żebyście znaleźli sposób na pozbycie się ich z moich futer.
Dr W.: Naprawdę? Mole?
SCP-PL-186-2: Małe, trudne do pochwycenia szkodniki, niezwykłe efektywne… i niezwykle uciążliwe.
Dr W.: Dobrze… Niech będzie… Zapisuje coś w notatniku, pod listą pytań. To wszystko?
SCP-PL-186-2: Słuchaj, chcę sprecyzować, żeby wszystko było jasne. Pozwolę wam zbadać tylko i wyłącznie mój dom, a ode mnie łapska trzymajcie z daleka. Oprócz tego możecie to zrobić tylko raz. Po upłynięciu jednego dnia wszystko, co badaliście, ma być z powrotem na swoim miejscu. Jeżeli po upływie tego czasu, ktoś będzie macał moje futra, albo krzątał się obok mojego domu, lustrując każdą ściankę, zabiję was wszystkich co do joty. Zrozumiano?
5 sekund pauzy. Doktor wyraźnie nad czymś się zastanawia.
Dr W.: Cóż… wzdycha Niechaj będzie, zgoda.
SCP-PL-186-2: No to umowa stoi. Mam nadzieję, że dotrzymasz danego słowa…
Drzwi od szafy otwierają się na oścież. Po SCP-PL-186-2 nie ma śladu, we wnętrzu szafy widać tylko futra na wieszakach.
Dr W.: [po polsku, przez radio] Dobra, dobiłem targu, możecie wchodzić.
[Koniec nagrania]
Notatka badawcza:
Badania nad SCP-PL-186-1 oraz jego zawartością zakończyły się dzień po przesłuchaniu
nr 3. Wykazały one, iż futrzane płaszcze nie posiadają żadnych anomalnych właściwości.
W szafie odkryto natomiast zbiór run wyrytych na wewnętrznej ściance obiektu. Na razie nie udało się w pełni odkryć znaczenia run ani ich pochodzenia. Po upływie czasu, który SCP-PL-186-2 dał personelowi na badania, obiekt zabronił dalszej analizy run pod groźbą śmierci każdego, kto tylko otworzy SCP-PL-186-1. Dalsze badania prowadzone będą na podstawie zdjęć i nagrań.
UWAGA, WYMAGANE UPOWAŻNIENIE POZIOMU 3 LUB WYŻSZEGO
Log z przesłuchania SCP-PL-186-2 nr 4
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie przesłuchania: Dr Wieczorkowski wniósł do dyrekcji Ośrodka 78 o kolejną możliwość przeprowadzenia przesłuchania SCP-PL-186-2. Celem przesłuchania było uzyskanie większej ilości informacji o wcześniejszych interakcjach podmiotu z ludźmi. Zostało ono ponownie przeprowadzone przez dr. Wieczorkowskiego, z powodu dalszej niedyspozycji dr. Czai. Do celi podmiotu dr Wieczorkowski zabrał ze sobą mikrofon, listę wcześniej przygotowanych pytań oraz pistolet samopowtarzalny, kaliber 6 mm. Przesłuchanie zakończyło się pomyślnie, SCP-PL-186-2 odpowiedział na większość zadanych mu pytań, a dzięki wprowadzeniu nowych specjalnych czynności przechowawczych, żaden członek personelu nie ucierpiał.
Całe zdarzenie było monitorowane przez dwóch badaczy z zespołu doktora Wieczorkowskiego (badacz Kuryłowicz, badacz Wnorowski), w tym jednego znającego język rusiński w stopniu zaawansowanym i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono nieco ponad x minut.
Zapis zajścia został w pełni przetłumaczony na język polski.
Log zajścia:
[Rozpoczęcie nagrania]
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [po polsku, przez radio] Jestem gotowy, otwierajcie.
Badacz zdalnie otwierają drzwi celi. Dr Wieczorkowski wchodzi do pomieszczenia.
Dr W.: [po rusińsku] Dzień dobry. Zbliża się do obiektu. Halo?
Drzwi szafy lekko się uchylają z przeciągłym skrzypnięciem. Spomiędzy szpary, na dr. Wieczorkowskiego wygląda błyszczące oko SCP-PL-186-2.
SCP-PL-186-2: [po rusińsku] Znowu… Co tym razem? W głosie obiektu słychać duże poirytowanie.
Dr W.: Och, czyżbyśmy byli nie w sosie? Myślałem, że jak porządnie podjesz, to będziesz miał lepszy humor.
SCP-PL-186-2: Że co?
Dr W.: chrząka Nic, znaczy, mam jeszcze pewne problemy ze znajomością języka…
SCP-PL-186-2: Sugerowałbym zatem się podszkolić, a nie przychodzić tutaj i mnie nękać.
Dr W.: To moja praca, nie widzimisię. Chciałbym…
SCP-PL-186-2: Tak, tak, pytania… Dalej, zaczynaj.
Dr W.: Dzisiaj chciałbym się skupić bardziej na twych przeżyciach związanych z innymi ludźmi. Twoim podejściu, rozmowach i innej…
SCP-PL-186-2: Nie marnuj czasu, przechodź do pytań.
Dr W.: chrząka No dobra, dobra… Powiedz zatem… Czy pamiętasz swój pierwszy kontakt z naszym światem?
SCP-PL-186-2: Nie.
Dr W.: No dobrze, ale… Czy mógłbyś jakoś rozwinąć?
SCP-PL-186-2: Nie pamiętam kiedy pierwszy raz tutaj trafiłem. To było dawno, za dawno…
Dr W.: Nie mogłeś przecież zapomnieć wszystkiego. Musisz pamiętać jakieś okoliczności tego zdarzenia. Może towarzyszące ci wtedy uczucia, albo pierwszych ludzi, których spotkałeś?
SCP-PL-186-2: Ludzi? Ludzi… 25 sekund pauzy, oko podmiotu lekko się przymyka. O tak, ich pamiętam, lepiej niż cokolwiek innego. Mnóstwo ludzi… Było ich pełno, jedni zabijający drugich. Niektórzy uciekali, inni gonili ich z bronią w ręku, wykrzykując w ich stronę niezliczone ilości wszelakich przekleństw. Niekiedy uciekinierzy bronili się, ale zazwyczaj z marnym skutkiem. Tamtych było zdecydowanie zbyt wielu, aby się obronić… Walki pomiędzy nimi trwały długo, ale to był dopiero początek. Po zwycięstwie, wygrani długo świętowali…
9 sekund pauzy.
SCP-PL-186-2: Ale potem… Potem nastąpił jeszcze gorszy okres. Wygrani bowiem zaczęli walczyć sami ze sobą i zarzynać się nawzajem. Trwało to długo. O wiele dłużej niż poprzednie walki… Dopiero później niektórzy zorientowali się jak bardzo krzywdząca jest ta wojna dla ich ludu… Chcieli zrobić coś by inni także sobie to uświadomili. Wiedzieli, że jedynym sposobem na zakończenie walk, jest wyłonienie zwycięzcy, który następnie stanie na czele ich ludu i poprowadzi ich do nowej, lepszej ery. Udali się więc oni do swych byłych wrogów, ludzi których wygnali, w nadziei, że to oni udzielą im pomocy. Wiedzieli oni, że wcześniej zwyciężyli tylko dzięki swej liczbie, ponieważ ich byli wrogowie byli ludźmi o wiele potężniejszymi. Zaproponowali oni wygnanym władzę, w zamian za ponowne zjednoczenie ich ludu. Wygnani nie odebrali tej propozycji zbyt dobrze, wpierw dopatrywali się podstępu. Później jednak, pod długich naradach, zgodzili się. Starszyzna ludu wygnanych uzgodniła, że po zwycięstwie razem ponownie będą rządzić na krainach wojujących ludów. Zebrali armię, na której czele stanął najmężniejszy z nich wszystkich. Po długich walkach wreszcie zjednoczyli oni lud, który ich wcześniej wypędził, czyniąc ich ludem przegranych… Jednak przywódca wygnanych nie chciał dzielić się swą władzą… Wygnał swój lud ponownie, zostawiając tylko kilkoro mu najbliższych. Jego ród rządził następnie ludem przegranych przez długie wieki…
14 sekund ciszy.
Dr W.: To tyle? Legenda?
SCP-PL-186-2: To nie jest legenda. To pierwszy obraz, jaki ujrzałem, gdy tu przybyłem. Tak właśnie przywitał mnie wasz świat.
Dr W.: No dobrze… To może opowiedz mi o pierwszym wydarzeniu z tego świata, które pamiętasz najdokładniej.
SCP-PL-186-2: Nie wiem czy takowe miało miejsce. Zawsze staram się wyrzucać myśli z mej głowy kiedy stracą one dla mnie znaczenie…
Dr W.: Proszę, abyś jednak spróbował.
18 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Pamiętam… To były jedne z moich pierwszych przenosin. Zamieszkałem wtedy w wielkim, starym, płóciennym worze. Nie wiem kto mnie przywołał, człowiek ten chyba nigdy nawet nie pokazał mi swej twarzy… a może to ja po prostu zapomniałem jak wyglądał? W każdym razie człowiek ten często ze mną rozmawiał. Pytał mnie o rady, dziękował za słowa wsparcia i otuchy, obdarowywał różnymi darami… To były dobre czasy… Nie trwało to jednak wiecznie…
26 sekund ciszy.
Dr W.: Czy mógłbyś powiedzieć jak to się skończyło?
SCP-PL-186-2: Tak jak się zaczęło. Nagle, bez wytłumaczenia jak i dlaczego… Wiem, że pewnego razu człowiek, który mnie przywołał musiał uciekać ze swego domu. Nie skończyło się to dla niego dobrze… Został schwytany i zabity. Ja za to… pamiętam, że mój dom został wrzucony do głębokiej wody. Długo czułem głód oraz zimno, dopóki ktoś nie przywołał mnie znowu.
Dr W.: Czy pamiętasz pierwszy raz, gdy ten kto ciebie przywołał był dla ciebie "niedobry"?
SCP-PL-186-2: Pierwszy raz? O nie… Ich było zbyt wielu, obraz tego pierwszego całkowicie już rozmył się w mojej głowie…
Dr W.: A może zapamiętałeś tego najgorszego spośród nich wszystkich?
Nagle szafa zaczyna się trząść. Ciężki dech SCP-PL-186-2 przyspiesza. Dr Wieczorkowski cofa się o kilka kroków od SCP-PL-186.
SCP-PL-186-2: Najgorszego?! Czy pamiętam?! Ja?! Ja…
Szafa przestaje się trząść. SCP-PL-186-2 znów zwalnia oddech. 16 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Oczywiście, że pamiętam. Jak… Jak mógłbym zapomnieć? Chociaż bym chciał, to ten człowiek nigdy nie opuści mojego umysłu…
Dr W.: Jeśli… Jeśli możesz, prosiłbym cię, abyś opowiedział mi o nim.
SCP-PL-186-2: Już od chwili gdy go pierwszy raz ujrzałem, sprawiał niemiłe wrażenie. Poznałem go niedawno po przeniesieniu do innego domu - srebrnego lustra. Od początku człowiek ten sprawiał niemiłe wrażenie. Był spasły i niemal łysy, a licha posadzka w jego pracowni, gdzie umieścił mój dom, drżała mu pod stopami. Był on człowiekiem majętnym, jadał wykwintnie, ubierał się w drogie stroje i miał zawsze służbę na zawołanie. Z tego co słyszałem ukończył on wiele szkół, dysponował wiedzą na rozmaite tematy, był mądry no i… chorobliwie ambitny. Większość swego czasu spędzał w pracowni, czytając, pisząc oraz mówiąc, do mnie jak i do siebie. Co pewien czas odchodził od ksiąg. Przyglądał się wtedy dziwnym kamieniom, tworzył różnorakie napoje na bazie wody i octu, przyglądał się gwiazdom i eksperymentował na zwierzętach. Twierdził, że szuka, studiuje, bada…
Chwila pauzy.
Jednak zawsze gdy pytałem, co takiego konkretnie on bada, czego tak zaciekle poszukuje, odpowiadał mi tylko toną bluzgów. "Ty już powinieneś wiedzieć diable przeklęty!" - wrzeszczał. Czasami wychodził on ze swej pracowni, zawsze zabierał wtedy jednak ze sobą różnorakie zwoje, papiery, fiolki, dziwne urządzenia i inne przedmioty, o których mówił mi niekiedy, że są "zaczarowane". Był on wyjątkowo arogancki, opryskliwy i łatwo popadał w złość. Wściekał się i krzyczał czasami, gdy nie potrafiłem odpowiedzieć na jego pytania. Wiele razy w gniewie przewracał meble, darł księgi i niszczył wszytko inne co tylko miał pod ręką, mnie starając się jednak nigdy nie tykać. Zawsze podczas tych jego wybuchów furii miałem ochotę rozszarpać go na strzępy, jednak mój dom nigdy nie pozwalał mi wyjść na zewnątrz… Człowiek ten był na pozór poważany przez służbę i sąsiadów, lecz wiadomo mi, że obgadywali go oni za jego plecami. W okolicach dalszych od jego rodzinnego miasta, mawiali ponoć, że to niebezpieczny wariat, chory na głowę. Nie miał rodziny, za wyjątkiem żony. Była ona piękna, młodsza o wiele od niego. Nie wydawało mi się, żeby pałali do siebie miłością. Nigdy nie wpuszczał jej do pracowni, ani nikogo innego…
Dr W.: Mógłbyś powiedzieć o czym zazwyczaj rozmawialiście?
SCP-PL-186-2: Najpierw pytał mnie o wiele rzeczy. Jednak jego pytania były dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Prosił o rady w wielu sprawach, podpowiedzi… Lecz ja nie potrafiłem mu pomóc. Nie posiadałem wiedzy, której on ode mnie wymagał. Używał słów tajemniczych, których znaczenia nie znałem. Wiele razy wpadał w złość, gdy nie potrafiłem mu udzielić odpowiedzi. Mówił, że się wykręcam, że tak naprawdę wiem o wiele więcej niż on, ale ciągle staram się to ukryć… Nigdy nie dowiedziałem się o co mu tak naprawdę chodziło…
13 sekund pauzy.
SCP-PL-186-2: Ale z czasem się zmienił. Przestał być taki wybuchowy, przestał się do mnie odzywać, przestał nawet czytać. Zamiast tego zaczął wpatrywać się w różne obiekty w jego pracowni. Raz gapił się na półkę z książkami, raz to na mój dom, a jeszcze innym razem przez okno. Zawsze wtedy wzrok jego był pusty, jakby ktoś wyssał z niego wszelkiego ducha… Czasami w trakcie takiego długiego wpatrywania zasypiał, tak głęboko, że budził się dopiero następnego ranka.
Dr W.: Czy wiesz dlaczego zaszła w nim taka zmiana?
SCP-PL-186-2: Tylko się domyślam. Może to długotrwała frustracja z powodu mojej "niekompetencji", może to długi, a może coraz trudniejsze relacje z małżonką? Tylko się domyślam…
Dr W.: Dobrze, może opowiedz w takim razie jak to się wszystko skończyło.
SCP-PL-186-2: Cóż… Pewnego dnia nie przyszedł on do pracowni. Najpierw zdziwiło mnie to nieco, ale po dłuższym zastanowieniu poczułem ulgę. Jego obecność od dawna była dla mnie…
12 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Sprawiała, że…
16 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Czułeś strach?
Dyszenie z wnętrza SCP-PL-186-1 staje się głośniejsze. SCP-PL-186-2 nie odpowiada przez następne 10 sekund.
SCP-PL-186-2: Ja, nie ująłbym tak tego. W każdym razie nie przychodził on do swej pracowni. Nie przychodził tydzień, miesiąc, rok… Nie było go z jakieś trzy lata. Porzucił swoją pracownię i wszystko co się tam znajdowało. Bez słowa. Ten okres był chyba najgorszym w całym moim życiu… Ja… Nie mogłem się poruszyć, mój dom okrywała coraz większa warstwa kurzu, tak że przestawałem widzieć, wszędzie panowała głucha cisza, a co najważniejsze… byłem niezmiernie głodny… chwila pauzy Pewnego razu ktoś otworzył drzwi do pracowni. Była to kobieta w średnim wieku, miała na sobie bogato zdobioną suknię. Ona… Podeszła do mnie, krzyknęła i strąciła mój dom ze ściany, na której wisiał. Uderzyłem o podłogę, a następnie przed moje oczy wstąpiła czerń… Trafiłem znowu do mojego świata.
Dr W.: Rozumiem, to chyba oznacza, że uszkodzenie twojego "domu", do stopnia, w którym dany przedmiot nie spełnia już swej funkcji, sprawia, że przenosisz się do swojego świata?
SCP-PL-186-2: Chyba… Chyba tak. Aczkolwiek to był pierwszy i ostatni raz kiedy to się stało.
Dr W.: No dobrze… Ale chyba nie rozumiem czemu ten człowiek jest według ciebie najgorszym jakiego spotkałeś… Z twoich opisów wydaje się zwykłym ignorantem, człowiekiem nieuświadomionym kim dokładnie jesteś, z bardzo wybuchowym temperamentem. Nie był on żadnym sadystą, ani tyranem…
SCP-PL-186-2: On sprawiał mi ból. Lecz nie fizyczny… Uwierz, wiele, wiele razy głodując i nie mogąc się ruszać, żyjąc z człowiekiem, z którym nie mogłem o niczym sensownie porozmawiać, słysząc z jego ust tylko jakby bełkot i stek nonsensów, który albo popadał w furię, albo wpatrywał się we mnie jakby widział samą śmierć… To… to…
Oddech wewnątrz SCP-PL-186-1 przyśpiesza i staje się głośniejszy. SCP-PL-186-2 przestaje się odzywać na 15 sekund.
SCP-PL-186-2: To nie jest coś co chciałbym wspominać.
Dr W.: Rozumiem…
20 sekund ciszy.
« SCP-PL-185 | SCP-PL-186 | SCP-PL-187 »
Identyfikator podmiotu: SCP-PL-140
Klasa podmiotu: Keter Bezpieczne
Poziom zagrożenia: Zielony ●
Specjalne Czynności Przechowawcze:
Podmiot powinien być przetrzymywany w standardowej celi dla humanoidów, do której dostępu strzec będzie przynajmniej jeden ochroniarz. Cela ma być monitorowana przez kamery 24 godziny na dobę, a wszelkie nieprawidłowości powinny być zgłaszane do kierownictwa ośrodka. Podmiot może jadać posiłki na stołówce, przeznaczonej dla podmiotów humanoidalnych.
[UNIEWAŻNIONO]
Podmiot powinien być przetrzymywany w standardowej celi dla humanoidów, monitorowany stale przez kamery i obserwowany przez co najmniej 2 pracowników z upoważnieniami poziomu 2 lub wyższego. Cela podmiotu powinna posiadać tylko jedno wejście, bronione przez 5 ochroniarzy 24 godziny na dobę. Podmiot nie powinien w żadnym wypadku opuszczać swej celi, bez żelaznych kajdan na rękach oraz obciążników na nogach. Pożywienie musi być dostarczane podmiotowi bezpośrednio do jego celi.
[UNIEWAŻNIONO]
Podmiot powinien być przetrzymywany w betonowej celi odpowiadającej wymiarom jego ciała, znajdującej się 1750 [m] pod powierzchnią ziemi, monitorowany stale przez kamery i obserwowany przez co najmniej 10 pracowników z upoważnieniami poziomu 3 lub wyższego. Cela podmiotu powinna nie posiadać wyjścia, a jedynie mały otwór o wymiarach 2x2 [cm], znajdujący się na wysokości twarzy obiektu, przez który podmiot otrzymywałby pożywienie. Podmiot ma być pilnowany przez oddział przynajmniej 30 ochroniarzy. Oprócz tego podmiot powinien nosić zamontowane na stałe do jego kończyn obciążniki, przyspawane do podłoża celi. W razie jakichkolwiek nieprawidłowości powinny być one zgłaszane do kierownictwa ośrodka.
W przypadku ucieczki podmiotu, do poszukiwań należy zmobilizować wszelkie wolne jednostki MFO i cały personel strażniczy. Poszukiwania trwać muszą aż do odnalezienia podmiotu. Po odnalezieniu, należy ponownie umieścić obiekt w jego celi przechowawczej.
[UNIEWAŻNIONO]
Podmiot powinien być przetrzymywany w 14 stalowych sarkofagach, o wymiarach odpowiadających rozmiarowi podmiotu, spośród których każdy powinien być dokładnie zapieczętowany. Każdy z tych sarkofagów powinien mieć po jednym otworze o wymiarach 4,5x4,5 [mm], na wysokości twarzy obiektu, przez który dostawałby pożywienie. Kończyny obiektu powinny być na stałe przyspawane do ścian pierwszego sarkofagu, tak, by podmiot nie był w ogóle zdolny do ruchu. Wewnątrz pierwszego sarkofagu powinna znajdować się kamera, monitorująca obiekt przez cały czas. Sarkofagi powinny znajdować się w betonowej celi, której ściany miałyby grubość co najmniej 60 [m]. Wejście do celi powinno być otwierane tylko w przypadku chęci nakarmienia podmiotu. Sama cela powinna znajdować się 4 [km] pod powierzchnią ziemi i ma być pilnowana przez minimum 200 ochroniarzy, cały czas obserwujących okolice celi.
W razie zarejestrowania ucieczki obiektu, należy powiadomić kierownictwo ośrodka oraz rozpocząć poszukiwania obiektu. Do poszukiwań należy zmobilizować wszelkie wolne jednostki MFO i cały personel strażniczy. Poszukiwania trwać muszą aż do odnalezienia podmiotu. Po odnalezieniu, podmiot należy dostarczyć doktorowi Bartyzelowi, aby mógł ustalić on nowe specjalne czynności przechowawcze dla obiektu, lub udoskonalić obecne, tak, by obiekt nie mógł już więcej uciec z placówki.
[UNIEWAŻNIONO]
Podmiot przez cały czas powinien być ubrany w kaftan bezpieczeństwa, pod którym nie może nosić żadnego innego typu odzieży, wliczając w to bieliznę. Obiekt powinien nosić także stalowe buty, przyspawane do podłoża, domyślnie przeznaczone do noszenia w pozycji leżącej, ważące 18 [kg],a także stalowe kajdany, tak aby nie mógł w żaden sposób poruszać kończynami. W ciało obiektu powinien zostać wszczepiony chip, pozwalający na zdalne określenie lokalizacji obiektu w każdym możliwym momencie.
Obiekt powinien być przetrzymywany w specjalnie dla niego stworzonym ośrodku [Ośrodku 54, aktualnie w budowie], otoczonym ogrodzeniem z metalowej, kolczastej siatki pod napięciem z każdej strony, wszystkich boków oraz góry. Dookoła ośrodka znajdować się powinno 8 posterunków obserwacyjnych, 4 wewnątrz i 4 na zewnątrz ogrodzenia. Każdy z tych posterunków powinien być obsadzony przez przynajmniej 20 strażników. Ponadto okolice zewnętrznej części ośrodka, mają być patrolowane przez 350 strażników.
Ośrodek ten powinien sięgać 25 [km] w głąb ziemi, w miejscu wybudowania. Ośrodek powinien posiadać 9 poziomów, podzielonych na 3 sektory, spośród których każdy powinien być patrolowany przez co najmniej 70 strażników. Przejścia pomiędzy sektorami powinny być otwierane tylko po wpisaniu odpowiedniego kodu dostępu, w zdalną konsolę kontroli Ośrodka 54, która będzie znajdować się w gabinecie doktora Bartyzela w Ośrodku 39. Po każdorazowym użyciu przejść należy niezwłocznie zmienić otwierający je kod dostępu. Każde przejście powinno mieć przypisany inny kod dostępu, ustalany przez losowy algorytm kodujący i znany tylko doktorowi Bartyzelowi.
Na ostatnim poziomie Ośrodka 54, powinna mieścić się cela przechowawcza SCP-PL-140. Powinna mieć ona wymiary 3x3x3 [m], a grubość jej ścian wynosić powinna 80 [m]. Cela nie powinna posiadać żadnego wejścia ani wyjścia, żadnego otworu przez który obiekt mógłby się przedostać. Wewnątrz celi znajdować ma się stalowy sarkofag o wymiarach równych wymiarom ciała obiektu. Przez sarkofag, na wysokości twarzy obiektu, powinna się znajdować aluminiowa rurka o średnicy 1 [mm], której długość ma pozwalać na poprowadzenie jej od sarkofagu do poziomu 2 ośrodka, bez ingerencji w ustaloną już strukturę placówki.
Wszystkie poziomy placówki mają być monitorowane przez kamery i nagrywane, w tym cela obiektu, 24 godziny na dobę.
W razie zarejestrowania ucieczki podmiotu, należy powiadomić o tym doktora Bartyzela, dyrektora Ośrodka 39 oraz całą Radę O5, a także rozpocząć poszukiwania obiektu, w które należy zaangażować wszystkie wolne jednostki MFO i cały personel strażniczy. Poszukiwania trwać mają aż do chwili odnalezienia obiektu. Po odnalezieniu, podmiot należy dostarczyć doktorowi Bartyzelowi, aby mógł ustalić on nowe specjalne czynności przechowawcze dla obiektu, lub udoskonalić obecne, tak, by obiekt nie mógł już więcej uciec z placówki.
[UNIEWAŻNIONO]
Od: Doktor Bartyzel
Do: Dyrektor Ośrodka, Doktor █████████
Temat: Nowe specjalne czynności przechowawcze dla SCP-PL-140
Treść: Nie obchodzi mnie ile to będzie kosztować! Ten [WULGARYZM] śmieje się nam w twarz, a wy nic z tym nie robicie?! Za każdym razem gdy ucieka niewiadomym sposobem, a potem wraca, również nie wiadomo jak, udowadnia, że jesteśmy partaczami! Liczę, że wypełnicie wreszcie powierzone wam obowiązki, a obiekt PL-140 nigdy już nie opuści swej celi.
[USUNIĘTO]
Plik został usunięty za poleceniem doktora Giergielewicza. W celu uzyskania większej ilości informacji, skontaktuj się z Dyrektorem Ośrodka 78.
[USUNIĘTO]
Plik został usunięty za poleceniem doktora Giergielewicza. W celu uzyskania większej ilości informacji, skontaktuj się z Dyrektorem Ośrodka 78.
Podmiot przetrzymywany jest obecnie w sektorze humanoidalnym Ośrodka 78, w standardowej celi dla humanoidów wyposażonej w podstawowe umeblowanie tzn. m.in. łóżko, stół z parą krzeseł, fotel na biegunach i sofę, oraz w kilka urządzeń takich jak gramofon, kuchenka, piekarnik i czajnik elektryczny, lodówka, a także system wentylacyjny. Na prośbę obiektu należy dostarczyć mu wszelkie produkty spożywcze, tytoń, ubrania, książki, płyty oraz elementy umeblowania. Obiekt może przechadzać się po placówce według uznania, o ile nie będzie przeszkadzał personelowi w wykonywaniu swych obowiązków.
W razie opuszczenia placówki przez obiekt, przypadek taki należy zgłosić dyrekcji Ośrodka oraz odnotować w aktach. Po powrocie obiektu, należy niezwłocznie go przesłuchać. Po takim przesłuchaniu, obiekt może wrócić do celi przechowawczej.
Od: Doktor Giergielewicz
Do: Dyrektor Ośrodka, Doktor █████████
Temat: Doktor Bartyzel
Treść: Szanowny Dyrektorze, z powodu ostatnich wydarzeń, mających związek
z SCP-PL-140, prosiłbym o wysłanie Doktora Bartyzela na badania psychiatryczne, w celu dokładnego zbadania jego obecnego stanu. Wnosiłbym także, o odsunięcie ww. od badań nad SCP-PL-140.
Od: Dyrektor Ośrodka, Doktor █████████
Do: Doktor Giergielewicz
Temat: Re: Doktor Bartyzel
Treść: Po rozpatrzeniu wniosek przyjęto. Z doktorem Bartyzelem chyba nie wszystko gra. Wykryto u niego długo już postępującą manię. Zostanie na dłuższy czas pod obserwacją, a badania nad obiektem SCP-PL-140 zostały powierzone w pana ręce. W razie wszelkich wątpliwości proszę zgłosić się do mnie.
Opis: SCP-PL-140 to humanoid, ważący ok. 55 [kg] i mierzący ok. 198 [cm] wzrostu, którego wygląd można opisać jako hybrydę człowieka oraz owada z rzędu łuskoskrzydłych (Lepidoptera). Posiada on sześć kończyn, dwie pary rąk oraz dwie nogi. Każda jego ręka posiada dłoń z pięcioma palcami, każda noga zaś, stopę, także wyposażoną w pięć palców. Budowa ciała obiektu jest podobna do ludzkiej, rozłożenie mięśni, ścięgien, a także kości, takie jak u większości przedstawicieli gatunku Homo sapiens. Obiekt jest raczej mizernej budowy, jego talia i kończyny są nadzwyczaj smukłe. Obiekt nie jest raczej zbyt silny — testy wytrzymałościowe wykazały, że potrafi unieść maksymalnie ciężar 25 [kg]. Poza tym, zamiast skóry, jego ciało powlekane jest czymś, co swą strukturą przypomina powierzchnię odwłoku większości motyli.
Obiekt posiada także skrzydła, które identyczne są pod względem budowy i składu do skrzydeł motylich. Są one jednak odpowiednio większe, ich rozpiętość wynosi 4,5 [m]. Oba skrzydła podmiotu wychodzą bezpośrednio z pleców, nieco pod łopatkami. Nie mają określonego koloru, gdyż każdy, kto je widział, posiada na ten temat inne zdanie. Jednak kamery, które zarejestrowały obiekt SCP-PL-140, zawsze ukazywały kolor jego skrzydeł jako amarantowy, w czarne wzory.
Głowa obiektu również podobna jest do ludzkiej, ma owalny kształt, a z resztą ciała połączona jest szyją. Mimo tego sama twarz obiektu ma więcej cech owadzich. Miejsce ust obiektu zastępuje ssawka, ludzkich oczu zaś, oczy złożone. Ponadto obiekt nie posiada nosa ani uszu.
Obiekt pozostał niesklasyfikowany biologicznie z powodu posiadania cech charakterystycznych zarówno dla stawonogów, jak i kręgowców.
SCP-PL-140 jest wszystkożercą. Z powodu braku narządów służących do przeżuwania pokarmu, obiekt wpierw dzieli jedzenie na mniejsze kawałki (zazwyczaj za pomocą sztućców, jeżeli tylko te będą w pobliżu), które może bez problemu zjeść za pomocą swej ssawki, a następnie połknąć.
Obiekt lubuje się w noszeniu klasycznych, galowych strojów z drugiej połowy XIX wieku oraz z pierwszej XX wieku. Szczególnie upodobał sobie surduty oraz cylindry.
Podmiot potrafi mówić, lecz na razie nie ustalono, w jaki sposób jest do tego zdolny. Zna wiele języków, w tym polski, niemiecki i francuski. Obiekt wypowiada się z niesamowitą elokwencją, nie popełnia błędów gramatycznych ani składniowych, jest obeznany z etykietą rozmowy. W sposobie jego mowy oraz akcencie słychać lekkie naleciałości dialektu wielkopolskiego.
Obiekt wszelkie zdolności umysłowe typowe dla dorosłego człowieka. Potrafi myśleć abstrakcyjnie, planować, oraz zapamiętywać i kojarzyć fakty. SCP-PL-140 wykazuje się także ponad przeciętną inteligencją. Test inteligencji typu WAIS ukończył z wynikiem 121 punktów IQ. Podmiot jest zdolny do emocji. Rozumie koncepcje radości, smutku, gniewu, cierpienia oraz szczęścia, a także innych uczuć odczuwanych przez ludzi. Badania wykazały, iż podmiot nie cierpi na żadną chorobę czy upośledzenie umysłowe.
SCP-PL-140 wykazuje również ogromną wiedzę na tematy literatury (polskiej i zagranicznej), historii, ekonomii, filozofii i politologii. Na pytania, skąd podmiot posiadł tę wiedzę, odpowiada on: "Po prostu dużo czytam, ot wszystko".
Sam podmiot w obcowaniu z ludźmi sprawia miłe wrażenie. Zachowuje się, jakby od dziecka wychowywał się w społeczeństwie. Orientuje się on we współczesnej sytuacji politycznej, zna najnowsze osiągnięcia naukowe, jednak niechętnie korzysta z urządzeń elektronicznych, słucha współczesnej muzyki, czy poznaje wiadomości z mediów.
SCP-PL-140 każe nazywać się panem Eugeniuszem Motylem, twierdząc, że to jego nazwisko, mimo tego, że brak jest jakichkolwiek danych o takiej osobie. Mówi także, że ma on ponad 100 [sto] lat, a urodził się w 1898 r. [więcej "danych osobowych" obiektu w przesłuchaniach].
Pozyskanie: Obiekt został pozyskany w Województwie podlaskim, ██ maja 2012 roku, podczas próby przekroczenia granicy polsko-litewskiej. Znaleziony został przez polskich celników w naczepie samochodu ciężarowego KAMAZ 65115, prowadzonego przez mężczyznę polskiej narodowości, utrzymującego, iż nazywa się ████████ ██████████████. Po dokładniejszej analizie jego kartoteki policyjnej okazało się, że człowiek ten był kilkakrotnie karany za przemyt narkotyków, broni oraz zagrożonych gatunków zwierząt. Operacji przechwycenia obiektu nie zaobserwował żaden świadek postronny. Kierowca KAMAZA również został przechwycony przez Fundację.
Dodatek PL-140-1: Obiekt dosyć często wspomina o pewnej grupie, zwanej Wileńskim Klubem Brydżystów. Zgodnie z zeznaniami obiektu jest to klub zrzeszający pasjonatów brydża, głównie byłych studentów Uniwersytetu Wileńskiego. Jako założycieli tego klubu wymienia: Tadeusza Kruka (ur. 1894 r.), Maksymiliana Gawrona (ur. 1895 r.), Grzegorza Wiaderko (ur. 1900 r., zm. 1946 r.), Zygmunta Zająca (ur. 1898 r.), Bartłomieja Ropucha (ur. 1899 r.), Ryszarda Lwa (ur. 1891 r., zm. 1946 r.), Fabiana Lisa (ur. 1899 r.) oraz siebie, chociaż podmiot przyznaje, że aktualnie klub ma o wiele więcej członków. Jak dalej zeznaje, niektórzy z założycieli, nie są już członkami klubu, jako iż albo dobrowolnie odeszli (Tadeusz Kruk), albo zmarli (Ryszard Lew, Grzegorz Wiaderko). Według zdjęć przekazanych Fundacji przez obiekt, przedstawiających rzekomo poszczególnych założycieli, są oni, podobnie jak SCP-PL-140, humanoidami, posiadającymi cechy zwierzęce, dopasowane do ich nazwisk. Wyjątkiem jest Grzegorz Wiaderko, który na zdjęciach wydaje się zwykłym, metalowym wiadrem. Na razie Fundacja nie zdołała znaleźć żadnych danych o opisywanych przez SCP-PL-140 osobach.
Załączniki:
Log z przesłuchania ████████ ██████████████
Data: ██/██/2012
Opis i omówienie przesłuchania: Po przechwyceniu ████████ ██████████████, kierowcy chcącego przemycić SCP-PL-140 na teren Litwy, został on przetransportowany do najbliższej placówki Fundacji. Tamże, został przesłuchany przez doktora Turowskiego, w celu wyciągnięcia z niego informacji odnośnie dopiero co przechwyconego obiektu. Niestety przesłuchiwany nie posiadał żadnej wiedzy na temat podmioty. Z tego powodu zbędne było podawanie przesłuchiwanemu jakichkolwiek środków amnezyjnych. Po przesłuchaniu został on odesłany do policyjnego aresztu, zgodnie z procedurami Fundacji, dotyczącymi osób winnych pomniejszych przestępstw.
Log zajścia:
[Rozpoczęcie nagrania]
Dr Turowski [Dr T.]: Dzień dobry panu.
Przesłuchiwany milczy
Dr T.: Wie pan, dlaczego został pan zatrzymany?
Przesłuchiwany milczy
Dr T.: Wie pan, lepiej dla pana żeby pan współpracował.
Przesłuchiwany nadal milczy
Dr T.: Dobra, w taki sposób niczego nie ugramy. Wrócę do pana, gdy zdecyduje się pan mówić.
Dr Turowski wstaje z krzesła i zmierza do wyjścia z pomieszczenia przesłuchań.
████████ ██████████████ [Przesłuchiwany]: Czekaj, stój! Niech wam będzie, zacznę gadać.
Dr Turowski wraca na miejsce przesłuchującego.
Dr T.: W takim razie niech pan powie, czy wie pan z jakiego powodu został zatrzymany?
Przesłuchiwany: Tak, tak, wiem.
Dr T.: I robił to pan świadomie?
Przesłuchiwany: Tak.
Dr T.: Nie brał pan wcześniej żadnych leków, środków odurzających i nie pił napojów wyskokowych?
Przesłuchiwany: Po co mnie o to pytasz? Nie, nie jestem upośledzony, a trzy dni temu pobieraliście mi krew!
Dr T.: Chcę tylko usłyszeć czy potwierdza pan wyniki tych badań.
Przesłuchiwany: Nie, nic nie brałem ani nie piłem przed wyjazdem.
Dr T.: Dobrze… Niech pan powie, dlaczego chciał pan przemycić obiekt na teren Litwy?
Przesłuchiwany: To było zlecenie.
Dr T.: Od kogo je pan dostał?
Przesłuchiwany: Od mojego szefa. Miesiąc temu…
Dr T.: Zaraz, czy mógłby pan podać jego nazwisko?
Przesłuchiwany: Ech… ██████ █████████.
Dr T.: Dobrze, niech pan kontynuuje.
Przesłuchiwany: No więc około miesiąc…
Dr T.: Prosiłbym o konkretna datę.
Przesłuchiwany: Oj, nie pamiętam dokładnie… chwila pauzy Może dwudziestego szóstego kwietnia.
Dr T.: Dobrze, dalej proszę.
Przesłuchiwany: No więc wtedy jakoś zgłosił się do mojego szefa jakiś fagas, który wiedział o tym, że szef prowadzi niezbyt legalny interes, wiesz, zatrudnia ludzi na czarno i zajmuje się przemytem. Powiedział on, że zapłaci niezłą sumkę, w zamian za przewiezienie pewnego cennego towaru do Wilna.
Dr T.: Czy ten zleceniodawca jakoś się przedstawił?
Przesłuchiwany: Z tego co wiem, to nie.
Dr T.: A czy mówił wam może co to konkretnie za towar?
Przesłuchiwany: Nie, raczej starał się nie gadać o nim za wiele. Powiedział, że to jakieś tam zagrożone zwierzę. Mojemu szefowi to nie przeszkadzało, nie obchodziło go co mamy przewieźć, póki dostałby za to kasę.
Dr T.: Może pan coś więcej powiedzieć o szczegółach tego zlecenia, wie pan, jak wyglądała trasa, załadunek?
Przesłuchiwany: Załadunek nijak nie wyglądał, bo go nie było.
Dr T.: Jak to?
Przesłuchiwany: Normalnie. Gdy facet zadzwonił do szefa, powiedział, że na ulicy ████████████ w █████████, nieopodal stacji paliw, czeka naczepa, do której towar został już załadowany. My mieliśmy ją tylko odebrać i przewieźć. Co do drogi to nie było żadnych komplikacji, aż pod koniec… Zorientowali się, że mam lewe papiery i zostałem przymknięty.
Dr T.: To wszystko?
Przesłuchiwany: Tak. Niewystarczająco ciekawe? Jeśli tak to przepraszam, ale takie zazwyczaj jest życie - nudne w [WULGARYZM].
Dr T.: No dobrze… To chyba wszystko, dziękuję bardzo.
Dr Turowski wstaje z krzesła i udaje się w kierunku wyjścia.
Przesłuchiwany: Zaraz! Chciałbym jeszcze o coś spytać…
Dr Turowski odwraca się w stronę przesłuchiwanego.
Dr T.: Tak?
Przesłuchiwany: Wy gliny zawsze sprawdzacie wszystko dokładnie. Czy zanim odeślą mnie do aresztu, mógłbym się dowiedzieć co konkretnie przewoziłem?
Dr T.: Cóż… lepiej nie. Niech pan mi wierzy, nie chciałby pan tego wiedzieć.
Dr Turowski wychodzi z pomieszczenia.
[Koniec nagrania]
Notatka dodatkowa:
Trzy dni po przesłuchaniu ████████ ██████████████ zmarł na atak serca, pomimo tego, że wcześniejsze badania nie wykazały, aby miał jakiekolwiek problemy związane z tym organem czy chorował na przewlekłe choroby układu krwionośnego.Ponadto, po późniejszej próbie dotarcia do pracodawcy przesłuchiwanego, okazało się, że nie żyje on od 15 lat, a jego firma zakończyła swą działalność jeszcze wcześniej, bo w roku 1990, gdy jej właściciel został skazany na karę 14 lat pozbawienia wolności, z powodu wielokrotnych oszustw i próby zabójstwa.
Po dalszych poszukiwaniach informacji na temat firmy, w której pracował ████████ ██████████████, Fundacji udało się dowiedzieć, iż wszyscy byli pracownicy nie mieli rodzin oraz nie żyją od co najmniej dwóch lat.
Log z przesłuchania SCP-PL-140 nr 1
Data: ██/██/2012
Opis i omówienie przesłuchania:
Identyfikator podmiotu: SCP-PL-186
Klasa podmiotu: Euclid
Poziom zagrożenia: Żółty ●
Specjalne Czynności Przechowawcze: Obiekt przechowywany jest w sektorze przechowawczym Ośrodka 78, w betonowej celi. Do obiektu obecnie dostęp mają tylko pracownicy posiadający trzeci lub wyższy poziom upoważnienia. Codziennie obiektowi należy zapewnić pożywienie w postaci porcji mięsa o masie 120 75 [kg]. Około co miesiąc do wnętrza obiektu wrzucać należy kulki naftaliny, po to, by zapobiec pojawieniu się tam moli. Z obiektu nie można wyjmować wcześniej zastanej tam zawartości w absolutnie żadnym możliwym przypadku.
Ponadto, kategorycznie zabrania się wszystkim pracownikom, którzy kiedykolwiek obcowali z obiektem, posiadania jakichkolwiek szaf.
Wszelkie interakcje z obiektem zostały zakazane, a badania związane z SCP-PL-186 wstrzymane, za rozkazem dyrekcji Ośrodka 78 dnia ██.██.20██r. do odwołania.
Opis:
Pozyskanie: Obiekt SCP-PL-186 znaleziony został ██ sierpnia 20██ roku na terenie województwa lubelskiego w rowie przy drodze zlokalizowanej między wsiami ███████ i ███████████. Okoliczna ludność nie potrafiła stwierdzić, jak ów przedmiot tam trafił.1 Fundacja zainteresowała się podmiotem po dotarciu do niej pogłosek o dziwnych dźwiękach ryków i dyszenia w okolicy odnalezienia obiektu.
Dodatek PL-186-2-H:
Załączniki:
Log z próby przeszukania SCP-PL-186-1/Incydent #01-44DL-186
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie incydentu: Po odnalezieniu SCP-PL-186, obiekt został natychmiast przetransportowany do Ośrodka 78. Podmiot został przydzielony pod opiekę doktorowi Wieczorkowskiemu oraz podległemu mu zespołowi badawczemu. Po 48 godzinach od przydzielenia, dyrektor Ośrodka nakazał przeszukanie wnętrza SCP-PL-186-1, w celu dowiedzenia się co jest źródłem odgłosów stamtąd dochodzących.
Do tymczasowej celi obiektu wprowadzono trzech pracowników klasy D (D-1247, D-5603, D-4487). Zostali oni wyposażeni w latarki, a doktor Wieczorkowski porozumiewał się z nimi za pomocą radia. Przeszukanie nie powiodło się, a incydent zakończył się śmiercią wszystkich trzech pracowników klasy D, spowodowaną atakiem SCP-PL-186-2.
Całe zdarzenie było monitorowane przez doktora Wieczorkowskiego oraz dwóch innych badaczy (badacz Kuryłowicz, badacz Salicki) i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono niecałe 15 minut.
——— LOG ZAJŚCIA ———
[Rozpoczęcie nagrania]
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [przez radio] Dobra, włączone… Jeszcze raz… Czy aby na pewno wszystko gotowe? Czy D zostali zapoznani z instrukcjami?
Ochroniarz: [przez radio] Tak, wiedzą co mają robić.
Dr W.: Dobrze, w takim razie proszę wprowadzić ich do celi.
Dr W. zdalnie otwiera drzwi celi. Ochroniarze wprowadzają do niej personel klasy D, następnie wychodzą z pomieszczenia. Dr W. zdalnie zamyka drzwi celi. Pracownicy klasy D, po chwili zastoju, podchodzą do SCP-PL-186. Z obiektu wydobywają się odgłosy ciężkiego dyszenia. Przez chwilę klasa D przygląda się zewnętrznej części obiektu.
D-1247: N-no dobra… To chyba… Chyba otwieram.
D-1247 odwraca się za siebie, patrząc na twarze D-5603 i D-4487, którzy włączają latarki. D-1247 ponownie się odwraca i otwiera szafę. W tej chwili dyszenie niewiadomego pochodzenia ustaje. Przez 10 sekund członkowie personelu klasy D rozglądają się po wnętrzu obiektu. Znajdują się tam futrzane płaszcze na wieszakach zaczepionych o drewniany drążek pomiędzy dwiema bocznymi ściankami szafy. D-1247 również włącza latarkę. Przez następne 20 sekund pracownicy klasy D dokładniej przyglądają się wnętrzu szafy.
D-1247: [przez radio] No cóż, tutaj… wzdycha Tutaj chyba tego nie ma.
Dr W.: Jak to nie ma?
D-1247: No nie ma… Tylko same jakieś… futra.
Dr W.: Naprawdę? Przecież… Upewnijcie się.
Klasa D jeszcze raz przygląda się wnętrzu SCP-PL-186-1. Trwa to 16 sekund. Następnie D-1247 sprawdza dokładniej wnętrze szafy, przesuwając wieszaki na boczną część drążka. Znowu przygląda się wnętrzu szafy, przez 30 sekund.
D-1247: To… Wygląda na to, że jest czysto. Co… Co w takim razie zrobić?
Dr W.: po chwili zastanowienia Cóż… Dobrze. Wyjmijcie w takim razie ostrożnie całą zawartość, a następnie opuśćcie celę.
Wszyscy pracownicy klasy D spoglądają po sobie. Po chwili D-1247 wyjmuje z szafy pierwszy płaszcz. Ogląda go pobieżnie, następnie podaje go D-5603. D-1247 bierze drugi płaszcz. Postępuje z nim tak samo. Gdy D-1247 próbuje chwycić trzeci płaszcz, z wnętrza szafy wyłania się ogromna czerwona ręka. Chwyta ona D-1247, który zaczyna krzyczeć. D-5603 i D-4487 prędko odbiegają od szafy. Ręka szybko cofa się, następnie znikając we wnętrzu szafy pomiędzy futrami. Krzyki D-1247 ustają, zamiast nich znowu słychać odgłosy ciężkiego oddechu, tym razem o wiele szybsze i głośniejsze.
Dr W.: [WULGARYZM]! Wycofajcie się jak najprędzej, weźcie ze sobą to co udało wam się na razie zebrać!
Dr W. zdalnie otwiera drzwi celi. D-5603 oraz D-4487 biegną ku wyjściu, lecz z szafy znów wyłania się gigantyczna ręka. Zagradza im przejście, następnie chwyta D-4487.
Dr W.: Strażnicy, postarajcie się przechwycić zawartość obiektu!
Dwaj ochroniarze wbiegają do celi obiektu i zaczynają strzelać w wielką rękę. Ręka obija D-4487 trzy razu o sufit i podłogę, następnie odrzuca na bok, gdy ten jest już martwy. D-5603 próbuje przedostać się do wyjścia. Wielka ręka zamachuje się na dwóch ochroniarzy i jednym ciosem powala ich na ziemię. Następnie chwyta uciekającego członka klasy D, który nadal trzyma w ręku dwa futrzane płaszcze, wciągając go do szafy. Drzwi szafy zamykają się. Przez chwilę słychać krzyki oraz odgłosy ryczenia. Po 13 sekundach odgłosy ustają, zastępuje je monotonne dyszenie. W tym czasie powalonym ochroniarzom udaje się przeczołgać do wyjścia. Gdy znajdują się już poza celą przechowawczą obiektu, dr W. zamyka zdalnie jej drzwi.
Dr W.: [WULGARYZM], [WULGARYZM], a jednak… No [WULGARYZM], wiedziałem! Wiedziałem! Po 23 sekundach pauzy zwraca się do towarzyszących mu badaczy Dobra… Posłuchajcie panowie. To… To chyba koniec jak na dziś. Jutro zastanowimy się co dalej z tym zrobić. A teraz jesteście wolni, możecie iść.
Dwóch badaczy skinięciem głowy żegna się z dr. W. i wychodzi z sali. Po 17 sekundach dr W. również kieruje się w stronę wyjścia. Cofa się jednak, gdy słyszy dźwięk rejestrowany przez mikrofony kamer z celi SCP-PL-186. Dr W. obraca się do monitorów ukazujących obraz z kamer. Z wnętrza SCP-PL-186-2 znów wychodzi ręka. Pazurami ryje coś w ścianie celi. Po 36 sekundach ręka zaprzestaje tej czynności i chowa się do SCP-PL-186-1. Dr W. przypatruje się dokładniej obrazowi kamer. Widzi, że na ścianie wyryte są słowa w alfabecie cyrylicznym. Dr W. uśmiecha się i pośpiesznie wychodzi z sali.
[Koniec nagrania]
Notatka badawcza nr 1:
Po późniejszym przetłumaczeniu wiadomości napisanej przez SCP-PL-186-2, ustalono, że została ona zapisana w języku ruskim i oznacza „nie wolno kraść”.
Notatka badawcza nr 2:
Po opatrzeniu ochroniarzy, którzy interweniowali w trakcie incydentu #1-44DL-186, zauważono, że do ich ubrań przyklejonych było kilka czerwonych włosów należących najpewniej do SCP-PL-186-2. Włosy te oddano do szczegółowej analizy.
Log z przesłuchania SCP-PL-186-2 nr 1
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie przesłuchania: Po incydencie #1-44DL-186, doktor Wieczorkowski ustalił, że warto podjąć próbę skomunikowania się z SCP-PL-186-2, ponieważ wydaje się stworzeniem inteligentnym, a atak mógł być odpowiedzią na działania badaczy, które uznał za kradzież. Doktor otrzymał zezwolenie na przeprowadzenie przesłuchania od dyrektora Ośrodka 78. Do celi SCP-PL-186 wprowadzony został członek personelu klasy D (D-7333), który został wyposażony w mikrofon oraz listę wcześniej przygotowanych pytań, a doktor Wieczorkowski komunikował się z nim poprzez radio. Pytania na liście były zapisane po rusku oraz polsku, a członek personelu klasy D dobrze znał oba języki. D-7333 został wcześniej poinstruowany, aby nie robić nic poza zadawaniem pytań podmiotowi. Niestety klasa D nie zastosowała się do tych poleceń, jednak nie okazało się to być szkodliwe w skutkach. D-7333 nie przeżył przesłuchania, ale ostatecznie zakończyło się ono pomyślnie, gdyż obiekt odpowiedział na wszystkie zadane mu pytania.
Całe zdarzenie było monitorowane przez doktora Wieczorkowskiego oraz trzech innych badaczy (badacz Kuryłowicz, badacz Salicki, badacz Wnorowski), w tym jednego znającego język ruski w stopniu zaawansowanym i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono niecałe 14 minut.
Zapis zajścia został w pełni przetłumaczony na język polski.2
——— LOG ZAJŚCIA ———
[Rozpoczęcie nagrania]
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [po polsku, przez radio] Gotowe, proszę wprowadzić klasę D.
Dr W. otwiera zdalnie drzwi celi. Ochroniarze wprowadzają do środka D-7333. Ochroniarze prędko wychodzą z celi, a dr W. zamyka za nimi drzwi. D-7333 podchodzi bliżej SCP-PL-186. Ze środka obiektu słychać głośne dyszenie.
D-7333: [po rusku] Witaj… przełyka ślinę. Czy… Czy umiesz mówić? Bo… Bo chciałbym porozmawiać…
Oddech SCP-PL-186-2 robi się głośniejszy. D-7333 podchodzi jeszcze bliżej obiektu.
SCP-PL-186-2: [niezrozumiałe]
D-7333: Słucham? Czy… Czy mógłbyś głośniej?
Drzwi szafy uchylają się lekko z głośnym piskiem. D-7333 cofa się o krok, wyraźnie przestraszony. W ciemnej szparze, pomiędzy drzwiami, widać błyszczące, brązowo-zielone oko, które wpatruje się w D-7333.
SCP-PL-186-2: [po rusku] Czego chcecie?
D-7333: Ja… przełyka ślinę i cofa się o krok od obiektu. Chciałbym zadać parę pytań, jeśli można. Czy… 5 sekund pauzy Mógłbym?
SCP-PL-186-2: Co powiedziałeś?
D-7333: Chciałbym… zadać parę… parę pytań. Mówiąc to D-7333 wyraźnie się jąka.
SCP-PL-186-2: Chciałbyś? Nie wydaje mi się, aby to było twoją wolą.
D-7333: mówi, bardzo się jąkając Chciał… Chcia-chciałbym.
SCP-PL-186-2: Boisz się mnie dziecko?
D-7333 po chwili bezruchu kiwa delikatnie głową, co obiekt zauważa.
SCP-PL-186-2: Uwierz mi, nie musisz. Może i jestem okrutny, ale… sprawiedliwy. Teraz rób, co ci przykazano, a potem wracaj do swych panów.
D-7333: chrząka No dobrze… Pierwsze… wyciąga mikrofon w stronę obiektu Pierwsze pytanie: jak znalazłeś się w rowie przy drodze pomiędzy ███████ i ███████████, tam, gdzie ciebie odnaleziono?
5 sekund ciszy. SCP-PL-186-2 wpatruje się w D-7333.
SCP-PL-186-2: Czy to naprawdę jest pytanie, które ty chcesz mi zadać?
D-7333: Ta-tak, to właśnie to pytanie, które chcę zadać. Coś z nim nie tak? Klasa D cofa się lekko od obiektu.
SCP-PL-186-2: Nie… Absolutnie nic… Jednak szczerze mówiąc, to przywykłem do innego rodzaju pytań, niezwiązanych raczej z moją osobą… Jeśli masz jakieś zapytania, dotyczące rad, których mógłbym ci udzielić, to pytaj śmiało, ale na inne, skoro tak bardzo chcesz, również otrzymasz odpowiedzi, mój drogi.
Tłumacz informuje dr. Wieczorkowskiego o tym, że członek personelu klasy D nie trzyma się procedur.
Dr W.: [po polsku, przez radio] Klaso D, skup się na pytaniach wcześniej przez nas podanych.
D-7333: [po rusku] zwraca się do obiektu Dobrze, rozumiem. Kontynuując, czy mógłbyś odpowiedzieć na zadane wcześniej przeze mnie pytanie?
SCP-PL-186-2: No cóż… Widać ludzie, którzy kupili mój dom, już się nim znudzili i postanowili się go pozbyć. wzdycha Tak czasami bywa… Nie pierwszy raz zostałem porzucony gdzieś w polu, więc jestem przyzwyczajony. Zdziwisz się pewnie, ale z tego co wiem ci ludzie planowali jakiś bardziej modernistyczny wystrój ich lokum…
Chwila ciszy, około 6 sekund.
D-7333: No do-dobrze, drugie py-pytanie: z jakiego powodu zaatakowałeś ludzi, którzy dnia ██ █████, odwiedzili twoją celę?
SCP-PL-186-2: Dnia jakiego? Wybacz, ale zupełnie straciłem poczucie czasu. Czy mógłbyś to bardziej uściślić?
D-7333: To… to znaczy, jakieś cztery dni temu…
SCP-PL-186-2: Ach, wtedy… krótka chwila pauzy Myślałem, że przekazałem wam to dość jasno: nie toleruję kradzieży. Ci ludzie chcieli ukraść coś z mojego domu, więc spotkała ich za to zasłużona kara.
D-7333: Możesz po-powiedzieć, czy badacze, których zabrałeś, nie żyją?
SCP-PL-186-2: Tak, owszem. Nie żyją.
D-7333: Czy to ty ich zabiłeś?
SCP-PL-186-2: Tak, ale chyba wiecie, że zasłużyli sobie na taki los. Poza tym, nie jadłem od bardzo, bardzo dawna.
D-7333: Czyli… 7 sekund pauzy Czy przyznajesz się do tego, że ich pożarłeś?
SCP-PL-186-2: Tak.
D-7333: No… No dobrze… chrząka O-ostatnie pytanie: skąd znasz język, w którym teraz mówimy? Porozumiewałeś się nim i znałeś go od najmłodszych lat, czy może zostałeś go przez kogoś nauczony, a jeśli tak to przez kogo?
SCP-PL-186-2: Nie, na pewno nie znałem go od dziecka. Wszak nie jest to mój język. Lecz nie pamiętam również, żebym został go kiedykolwiek nauczony. Wiem, że pewnego dnia obudziłem się, znając w pełni tę mowę. Może dlatego, że przez wiele lat przebywałem pomiędzy takimi, którzy tym językiem biegle władali? Nie wiem…
8 sekund ciszy.
Dr W.: Dobra, wykonałeś robotę D-7333. A teraz wychodź z celi i idź z ochroniarzami.
Dr W. otwiera zdalnie drzwi.
D-7333: [po rusku] N-no dobrze, to już chyba wsz-wszystko. Ja… Dzi-dziękuję za… za rozmowę.
Klasa D odwraca się w stronę drzwi, tyłem do SCP-PL-186.
SCP-PL-186-2: [po rusku] A dokąd… [niezrozumiałe]
D-7333: zwraca się do SCP-PL-186-2 Że co? Co m-mówisz?
Dr W.: [po polsku, przez radio] D-7333, proszę natychmiast opuścić pomieszczenie!
SCP-PL-186-2: A ofiara?
Drzwi szafy otwierają się. Z obiektu wyłania się ręka SCP-PL-186-2, chwyta członka personelu klasy D i wciąga go do SCP-PL-186-1. Drzwi szafy zamykają się. Dr W. zamyka zdalnie drzwi celi. Przez chwilę z wnętrza szafy słychać krzyki. Po 20 sekundach krzyki ustają, zastępuje je jednostajny odgłos dyszenia.
Dr W.: Em… Zwraca się do badaczy. Dobra panowie, to… gładzi się po czole To chyba koniec na dziś.
[Koniec nagrania]
Log z przesłuchania SCP-PL-186-2 nr 2
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie przesłuchania: Po otrzymaniu raportu z przesłuchania SCP-PL-186-2, dyrektor Ośrodka 78 nakazał przeprowadzenie kolejnego przesłuchania obiektu. Ustalono, że tym razem przesłuchanie przeprowadzi jeden z członków zespołu badawczego pod kierownictwem doktora Wieczorkowskiego – doktor Czaja. Z racji, iż doktor Czaja znał język ruski, oraz otrzymał pełne zaufanie doktora Wieczorkowskiego, pozwolono mu na całkowitą swobodę w zadawaniu pytań. Doktor Wieczorkowski nakazał doktorowi Czai, aby nie odpowiadał na pytania zadawane przez obiekt oraz by posłuchał i bezzwłocznie wykonał ewentualny rozkaz natychmiastowego opuszczenia celi SCP-PL-186, w razie jakichkolwiek problemów podczas przesłuchania. Do celi doktor Czaja zabrał mikrofon, odmówił natomiast na zabranie ze sobą broni, na co nalegał doktor Wieczorkowski. Doktor Wieczorkowski porozumiewał się z doktorem Czają za pomocą radia. Przesłuchanie zakończyło się bezproblemowo. Doktor Czaja przeżył, a także zdobył odpowiedzi na większość zadanych obiektowi pytań. Do prawidłowego zakończenia przesłuchania, potrzebny był członek personelu klasy D (D-1267), który nie przeżył spotkania z SCP-PL-186-2.
Całe zdarzenie było monitorowane przez doktora Wieczorkowskiego oraz trzech innych badaczy (badacz Kuryłowicz, badacz Salicki, badacz Wnorowski), w tym jednego znającego język ruski w stopniu zaawansowanym i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono nieco ponad 21 minut.
Zapis zajścia został w pełni przetłumaczony na język polski.
——— LOG ZAJŚCIA ———
[Rozpoczęcie nagrania]
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [po polsku, przez radio] Dobra, już.
Doktor Czaja [Dr Cz.]: [po polsku, przez radio] Przyjąłem, wchodzę…
Dr W. zdalnie otwiera drzwi. Do celi wchodzi Dr Cz. w towarzystwie ochroniarzy. Po upewnieniu się, że teren jest bezpieczny, ochroniarze wychodzą z celi. Dr W. zdalnie zamyka drzwi. Dr. Cz. rozgląda się przez chwilę po celi, a następnie podchodzi do SCP-PL-186. Ze środka SCP-PL-186-1 dochodzi głośne dyszenie.
Dr Cz.: [po rusku] Dzień dobry. chrząka Chciałbym znowu spytać o parę rzeczy… Jeśli można, oczywiście.
Drzwi szafy lekko się uchylają z przeciągłym piskiem. W ciemnej szparze, pomiędzy drzwiami, widać świecące brązowo-zielone oko. Zaczyna rozglądać się po pokoju, aż w końcu wlepia swój wzrok w dr. Cz.
SCP-PL-186-2: [po rusku] Znowu tu przychodzicie? Co tym razem?
Dr Cz.: Chciałbym jeszcze raz zadać ci parę pytań.
SCP-PL-186-2: Ach… Czy treść tych pytań będzie podobna do poprzednich?
Dr Cz.: Cóż… Tak, raczej tak.
SCP-PL-186-2: Jesteście bardzo dociekliwi, ale nie wiem z jakiego powodu. Może postarasz się mnie… oświecić?
9 sekund pauzy. Dr Cz. wyraźnie zastanawia się nad odpowiedzią.
Dr Cz.: To nasza praca, tyle ci wystarczy?
SCP-PL-186-2: No dobrze… Niechaj będzie. Czyń więc swą powinność, mój drogi.
Dr Cz.: Może zacznijmy od… wzdycha Skąd wiedziałeś o tym, że człowiek, który przyszedł do ciebie przedwczoraj, nie był kimś wysoko postawionym?
SCP-PL-186-2: Że co?
Dr Cz.: Skąd wiedziałeś, że człowiek, który poprzednio do ciebie przyszedł nie był kimś wysoko postawionym? Na początku rozmowy powiedziałeś, żeby po wszystkim wrócił do swych panów.
SCP-PL-186-2: Ach, racja… To proste: wy nigdy nie wysyłacie nikogo ważnego na pierwszy ogień. Wiem z doświadczenia, dlatego nie było to trudne do odgadnięcia. Jedyne co mnie później zdziwiło, to, to, że nie przyniósł ze sobą żadnej ofiary. Kiedy jeszcze do mnie przychodzili, zazwyczaj przynosili ofiary…
Dr Cz.: Ofiary?
SCP-PL-186-2: Tak, ofiary. Zazwyczaj je przynosicie. Znaczy, przynosiliście… A ja… chwila ciszy …przywykłem do ich odbierania.
Dr Cz.: Czy po naszej dzisiejszej rozmowie, także będziesz oczekiwał ofiary?
SCP-PL-186-2: Cóż… Muszę przyznać, że od przedwczoraj zdążyłem już zgłodnieć.
Dr Cz.: Dobrze. Dostaniesz swoją ofiarę. Tylko pamiętaj, że to nie będę ja.
SCP-PL-186-2: Z szafy słychać cichy śmiech Postaram się nie zapomnieć.
Dr Cz.: Przechodząc dalej, nazywasz SCP-P… znaczy tę szafę, swoim „domem”, dlaczego?
SCP-PL-186-2: Bo jest ona moim domem, wszak w niej mieszkam, nieprawdaż? Jak inaczej mam nazywać miejsce mego zamieszkania?
Dr Cz.: No dobrze, rozumiem. Czy długo już w niej „rezydujesz”?
SCP-PL-186-2: Nie wiem dokładnie, aczkolwiek podejrzewam, że dosyć długo… Może coś około… Nie… Może coś około dwustu lat? Tak, chyba mniej więcej tyle czasu.
Dr Cz.: Czyli nie od zawsze. Czy może wcześniej „mieszkałeś” gdzieś indziej?
SCP-PL-186-2: Tak, zaiste. Mieszkałem w wielu różnych miejscach. Chociaż jestem raczej domatorem, to od czasu do czasu zdarzało mi się zmienić otoczenie.
Dr Cz.: A czy możesz wymienić miejsca, które wcześniej „zamieszkiwałeś”?
SCP-PL-186-2: Och, wiele ich było, za wiele by je wszystkie spamiętać. Pamiętam jednak, że przed mą szafą, zamieszkiwałem jakąś drewnianą skrzynię, a przed skrzynią… chyba brązowy kielich, a przedtem… 11 sekund pauzy. Chyba jakiś srebrny medalion z rubinem, ale… więcej nie pamiętam.
Dr Cz.: Mówisz, że nie pamiętasz większości z nich?
SCP-PL-186-2: Tak.
Dr Cz.: Czy to ty wybierałeś sobie te miejsca?
15 sekund ciszy.
Dr Cz.: Czy to ty wybierałeś sobie miejsca na zamieszkanie?
28 sekund ciszy.
Dr Cz.: Dobrze, może spytam…
SCP-PL-186-2: Nie. To nie ja je wybierałem.
Dr Cz.: Czy możesz w takim razie powiedzieć kto?
SCP-PL-186-2: To…
7 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: To nigdy nie był nikt konkretny. Różni ludzie przyzywali mnie do różnych miejsc, w zależności od swej woli. A ja, nie mogłem nic z tym zrobić, bo jeśli ktoś wiedział jak, to ja nie miałem nic do gadania. Mogłem jedynie zabić te osoby w ramach zemsty i zadośćuczynienia.
Dr Cz.: Czy często to robiłeś?
SCP-PL-186-2: Nie zawsze. Na początku stroniłem od tego, wszak ci, którzy mnie przyzywali byli dla mnie dobrzy, składali mi ofiary, pytali o rady, traktowali niczym ojca otaczającego ich opieką. Lecz im częściej zmieniałem me domostwa, tym częściej także zabijałem tych, którzy mnie do nich przyzywali.
Dr Cz.: Dlaczego?
SCP-PL-186-2: Bo nie traktowali mnie oni dobrze.
Dr Cz.: Sądzisz, że coś łączy tych, którzy cię przyzywali? Mam na myśli i tych „dobrych”, i tych „złych”.
SCP-PL-186-2: Byli ludźmi.
Dr Cz.: No tak… Może coś jeszcze?
SCP-PL-186-2: Zawsze czegoś ode mnie oczekiwali. Jedni chcieli, bym odgrywał rolę ich boga oraz ochraniał ich przed „demonami”, inni pragnęli bogactw lub podziwu, a jeszcze inni po prostu potrzebowali kogoś z kim mogliby zamienić słowo czy dwa… Ale gdy już coś chciałem im powiedzieć, gdy już chciałem im pomóc… to oni mnie ignorowali. Nie doceniali moich rad i opinii. Odrzucali pomoc, o którą tak bardzo wcześniej prosili…
13 sekund ciszy.
Dr Cz.: Rozumiem, że pałasz do ludzi mieszanymi uczuciami? przez chwilę nerwowo się śmieje, szybko jednak przestaje
SCP-PL-186-2: Nie postrzegam was jako jednorodnej grupy, jeśli o to pytasz.
Dr Cz.: Rozumiem. Czy… Czy pamiętasz, do kogo należał twój dom, przed tym, jak został porzucony?
SCP-PL-186-2: Nie, nie wiem. Ktokolwiek to był, nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą, ani się nie spotkaliśmy. Wątpię, żeby wiedział w ogóle o moim istnieniu.
Dr Cz.: Ukrywałeś się?
SCP-PL-186-2: Nie, wydaje mi się, że był on po prostu ślepym ignorantem.
Dr Cz.: Ślepym ignorantem?
SCP-PL-186-2: Nie przejął się na wieść o tym, że w przeciągu jednego tygodnia „w tajemniczych okolicznościach” zniknęło pięciu jego pracowników, robiących na nocnej zmianie.
Dr Cz.: Rozumiem, że…
SCP-PL-186-2: Dobrze myślisz. Gdy przyjechał wreszcie do remontowanej nieruchomości, tydzień po przeniesieniu tam mojego domu, zbeształ ich tylko i kazał pozostałym ludziom, wyrzucić stamtąd mój dom. Nie pomyślał nawet, aby go najzwyczajniej odsprzedać… Nie był to człowiek zbyt mądry.
Dr Cz.: Mhm… Może jeszcze… wzdycha Ile czasu jesteś w stanie wytrzymać bez dostępu do pożywienia?
SCP-PL-186-2: Nieprzyjemne skutki zaczynam odczuwać już po trzech dniach niejedzenia, ale przeżyć bez niego potrafię wyjątkowo długo.
Dr Cz.: Czy oprócz jedzenia odczuwasz jeszcze jakieś potrzeby? Na przykład potrzebę picia albo snu?
SCP-PL-186-2: Nie… Piję rzadko, a nie śpię w ogóle. To zwykła strata czasu.
5 sekund ciszy. Dr Cz. spogląda na swój zegarek.
Dr Cz.: Myślę, że to wszystko na dziś. Jeżeli chodzi o jedzenie dla ciebie, to… chrząka Poczekaj, załatwię to. [po polsku, przez radio] Doktorze Wieczorkowski, chciałbym prosić o dostarczenie jednego pracownika klasy D do celi obiektu SCP-PL-186.
Dr W.: [po polsku, przez radio] Za chwilę go przyślę.
Po 2 minutach i 18 sekundach drzwi celi się otwierają. Wchodzi przez nie dwóch ochroniarzy prowadzących pracownika klasy D. Odprowadzają oni go do obiektu SCP-PL-186.
Dr Cz.: [po rusku] Proszę, oto twoja ofiara. A teraz, żegnaj.
Dr Cz. razem z ochroniarzami wychodzi z pomieszczenia. Dr W. zamyka za nimi zdalnie drzwi. Po opuszczeniu przez nich celi, oko SCP-PL-186-2 zaczyna wpatrywać się w klasę D.
D-1267: [po polsku] Ja…
Z szafy wyłania się wielka czerwona ręka. Zaciąga ona pracownika klasy D do środka. D-1267 próbuje się wyrwać, krzyczy. Drzwi szafy zamykają się, zaczynają z niej dobiegać jeszcze głośniejsze krzyki i ryczenie. Po 22 sekundach odgłosy te ustają. Ich miejsce zastępuje dyszenie.
[Koniec nagrania]
Log z przesłuchania SCP-PL-186-2 nr 3
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie przesłuchania: Doktor Wieczorkowski wniósł kolejną prośbę do dyrekcji Ośrodka 78 o możliwość następnego przesłuchania obiektu SCP-PL-186-2. Prośba została rozpatrzona pozytywnie i przez najbliższy tydzień grupa badawcza doktora Wieczorkowskiego zajęła się przygotowaniami do trzeciego przesłuchania. Pierwotnie przesłuchanie znów miał przeprowadzić doktor Czaja, który jednak z pewnych powodów, [ZREDAGOWANO] nie mógł pojawić się tego dnia w Ośrodku. Wobec tego zdecydowano, że przesłuchanie przeprowadzi sam doktor Wieczorkowski, kierownik badań nad SCP-PL-186, który znał już język ruski w stopniu średnio zaawansowanym, na poziomie B2. Doktor Wieczorkowski do celi SCP-PL-186 zabrał mikrofon, spis wcześniej przygotowanych przez siebie pytań oraz pistolet samopowtarzalny, kaliber 6 mm. Przesłuchanie zakończyło się pełnym sukcesem, uzyskano dzięki niemu możliwość dokładniejszego zbadania SCP-PL-186-1 i ustalono dokładniej specjalne czynności przechowawcze dla SCP-PL-186. Doktor Wieczorkowski przeżył spotkanie z obiektem.
Całe zdarzenie było monitorowane przez trzech badaczy z zespołu doktora Wieczorkowskiego (badacz Kuryłowicz, badacz Salicki, badacz Wnorowski), w tym jednego znającego język ruski w stopniu zaawansowanym i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono nieco ponad 17 minut.
Zapis zajścia został w pełni przetłumaczony na język polski.
——— LOG ZAJŚCIA ———
[Rozpoczęcie nagrania]
Badacz Kuryłowicz: [po polsku, przez radio] Doktorze, jesteśmy gotowi.
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [po polsku, przez radio] Dobra, przyjąłem, możecie otwierać.
Badacz otwiera zdalnie drzwi celi obiektu.
Dr W.: [po polsku, przez radio] Okej… wzdycha No to wchodzę.
Dr W. wchodzi do celi SCP-PL-186. Powoli podchodzi bliżej obiektu.
Dr W.: [po rusku] Dzień… Dzień dobry.
16 sekund ciszy.
Dr W.: Dzień dobry?
20 sekund ciszy.
Dr W.: Ha-halo? Halo? Puka w drzwi szafy. Jest tam kto?
Drzwi szafy uchylają się nagle. Dr W. odsuwa się nieco od obiektu, wyraźnie wystraszony. Ze szpary pomiędzy drzwiami szafy widać oko, wpatrujące się w dr. W.
SCP-PL-186-2: [po rusku] Któż to? Czy znów chcecie zająć mój czas pytaniami?
Dr W.: O-owszem. Znowu, t-to znaczy tak, możemy więc…
SCP-PL-186-2: Znowu przysłaliście kogoś innego? Dobrze więc, zaczynaj. Im szybciej się z tym uporamy tym lepiej.
Dr W.: Ale… Niby cz-czemu? Czyżby może śpieszyło ci się gdzieś?
SCP-PL-186-2: Po prostu… waha się chwilę z odpowiedzią Marnujecie mój czas. Te rozmowy prowadzą donikąd… W głosie słychać wyraźne poirytowanie.
Dr W.: Ech… Dobrze, dobrze. Więc… chrząka Chcielibyśmy się dowiedzieć czegoś więcej o twoim pochodzeniu. Mówisz, że „zamieszkiwałeś” przeróżne obiekty, do których trafiałeś nie ze swojej woli. Powiedz… Czy pamiętasz czas, w którym nie „zamieszkiwałeś” żadnego mebla czy innego przedmiotu codziennego użytku? Wiesz, czas, w którym nie byłeś ograniczony do przebywania tylko w jednym miejscu?
SCP-PL-186-2: Ależ ja nie jestem ograniczony, przynajmniej nie w taki sposób.
Dr W.: Mógłbyś rozwinąć?
SCP-PL-186-2: Mówiłem już. To mój dom, nie moje więzienie. Mogę swobodnie podróżować, gdzie tylko zechcę. Chodzi o to, że zawsze muszę tutaj wrócić, jak do prawdziwego domu.
Dr W.: Interesujące… Czy masz jakiś limit czasu na przebywanie poza „domem”?
SCP-PL-186-2:Nie, nie jestem w tej kwestii ograniczony.
Dr W.: Ech… 10 sekund pauzy No dobrze. Może inaczej… Czy masz coś, co możesz nazwać swym „domem rodzinnym”? Wiesz, miejsce, gdzie mieszkają twoi bliscy, albo chociaż istoty podobne do ciebie… Miejsce, z którego naprawdę pochodzisz?
SCP-PL-186-2: Jest takie miejsce. Nie mam tam rodziny, a istoty podobne do mnie, niezbyt mnie… lubią. Ale nie tylko mnie. Wszyscy tam pałają do siebie nienawiścią. Wracam tam od czasu do czasu… ale to tylko krótkie momenty. Nie ma tam jedzenia ani niczego zbytnio dla mnie przydatnego.
Dr W.: Mówisz, że podróżujesz tam czasami, kiedy niby?
SCP-PL-186-2: Cóż… Są takie momenty, kiedy nie słyszycie mojego oddechu, są i takie, kiedy zabieram ze sobą ofiarę z tego świata, aby się nią posilić. W takich chwilach jestem właśnie tam.
Dr W.: Ale gdy pożerasz swe ofiary, słyszymy przecież twoje odgłosy. Ofiary także.
SCP-PL-186-2: Te dźwięki są głośniejsze od mojego oddechu, może wystarczająco głośne, aby przebijać się również tutaj.
Dr W.: Możesz opisać, jak to miejsce wygląda?
SCP-PL-186-2: Czy naprawdę muszę? Wiecie, nie jest to coś godnego uwagi… Wolałbym porozmawiać o czymś innym, nieco mniej skupionym wokół mnie…
Dr W.: Nie zmieniaj tematu, pytałem o wygląd miejsca, z którego pochodzisz.
14 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Cóż… Jeśli tak bardzo chcesz… Jest to kraina podobna do tego świata. Mniejsza, ale niemal tak samo bogata w szczegóły. Lasy, polany, bagna, od czasu do czasu rzeka. Wszędzie krajobraz jest podobny, ale… tak samo złożony. Dzień tam nigdy nie nastaje, panuje wieczna noc. Nie ma gwiazd, a tylko wielki księżyc rozświetlający ziemię, wiszący wysoko na purpurowym nieboskłonie. Na tamtejszych drzewach nie rosną owoce, a woda ma gorzki smak. Nie ćwierkają tam ptaki, a wiatr nie wydaje dźwięku… Wszystko jest marne i nijakie.
Dr W.: Rozumiem… Ale skoro aż tak tam ci się nie podoba, to czemu tam zaglądasz? Nie wierzę, że tylko po to, by zjeść w spokoju i powspominać…
SCP-PL-186-2: Czasami nie warto doszukiwać się sensu w niektórych zachowaniach. Jeśli miałbym to dokładniej opisać, to… To coś bezwarunkowego, wrodzonego, niczym miłość do matki, chociaż… Nie. Tak po namyśle to chyba złe porównanie… Nie chcę mówić, że nie mam nad tym kontroli, ale… To uczucie podobne do uzależnienia. Chciałbyś przestać, ale… ciągle jesteś pchany w tę samą stronę, niczym przy pomocy jakiejś nieznanej siły…
Dr W.: Wrodzone przywiązanie?
SCP-PL-186-2: Nie wiem… Chyba nie przywiązanie, ale bardziej instynkt… Coś w podświadomości mi mówi, że gdybym nie wracał tam regularnie, źle by się to dla mnie skończyło…
Dr W.: Instynkt powiadasz? Ostrzegające przeczucie, pojawiające się z tyłu głowy?
SCP-PL-186-2: Coś… w tym rodzaju…
Dr W.: Czy towarzyszyło ci to od zawsze?
SCP-PL-186-2: Nie potrafię stwierdzić… Ale pamiętam jeszcze, że kiedyś tego nie było… Był moment, kiedy nie miałem potrzeby tam wracać… Był też jednak moment, kiedy zacząłem…
Dr W.: Czy pamiętasz, kiedy to było?
SCP-PL-186-2: Zbyt dawno bym mógł dokładnie określić… Lecz, nie dość bym całkowicie zapomniał…
Dr W.: No… No dobrze…
11 sekund ciszy.
Dr W.: Może… Może, zmieńmy temat. Czy uważasz, że tutaj jest lepiej niżeli w miejscu, z którego pochodzisz?
SCP-PL-186-2: Wszędzie jest lepiej, niżeli tam.
Dr W.: A czy uważasz, że tutaj jest tak samo dobrze, jak u poprzednich właścicieli twojego „domu”?
SCP-PL-186-2: Tutaj? Z tego, co widzę to miejsce to więzienie. Surowe ściany, ciężkie powietrze, uzbrojeni strażnicy, strzegący wejścia… Mało jedzenia… Zapytaj lepiej skazańca, czy podoba mu się cela.
Dr W.: Cóż, na razie chyba nie masz lepszych alternatyw, prawda?
SCP-PL-186-2: Do czego zmierzasz?
Dr W.: Rozumiem, niezbyt lubisz to miejsce. Ale będziesz musiał się do niego przyzwyczaić. Każdy musi, a ty nie jesteś wyjątkowy. Wiedz tylko jedno: mógłbym umilić nieco twój pobyt tutaj, w zamian za pewną przysługę.
SCP-PL-186-2: Co masz niby na myśli?
Dr W.: Jeżeli pozwolisz mojemu zespołowi zbadać twój „dom”, zapewnię ci stały dostęp do pożywienia, a być może nie tylko…
SCP-PL-186-2: Zbadać mój dom? Co chcesz przez to powiedzieć?
Dr W.: Być może obejrzeć go dokładnie wewnątrz i na zewnątrz, przeanalizować jego zawartość… Sam jeszcze nie wiem, ale czegokolwiek byśmy nie robili, chciałbym, żebyś nam w tym nie przeszkadzał. Chętnie zbadalibyśmy i ciebie…
SCP-PL-186-2: I w zamian będziecie dawać mi jedzenie?
Dr W.: Być może nie tylko, jak wcześniej wspomniałem. Ale przedstawiłem swoje warunki, czas na ciebie.
Obiekt przymyka oko, przez 10 sekund milczy.
SCP-PL-186-2: Chciałbym codziennie dostawać jedzenie. Może mniej więcej tyle ile waży pół tura…
Dr W.: Pół tura, co? I nie ma dla ciebie znaczenia rodzaj mięsa?
Obiekt zaczyna się śmiać.
SCP-PL-186-2: Spokojnie, jeszcze nie zdążyłem rozsmakować się w ludziach…
Dr W.: No dobrze… Coś jeszcze?
Obiekt milczy przez kolejne 10 sekund.
SCP-PL-186-2: Jest coś… Mole. Wstrętne owady… Chciałbym, żebyście znaleźli sposób na pozbycie się ich z moich futer.
Dr W.: Naprawdę? Mole?
SCP-PL-186-2: Małe, trudne do pochwycenia szkodniki, niezwykłe efektywne… i niezwykle uciążliwe.
Dr W.: Dobrze… Niech będzie… Zapisuje coś w notatniku, pod listą pytań. To wszystko?
SCP-PL-186-2: Słuchaj, chcę sprecyzować, żeby wszystko było jasne. Pozwolę wam zbadać tylko i wyłącznie mój dom, a ode mnie łapska trzymajcie z daleka. Oprócz tego możecie to zrobić tylko raz. Po upłynięciu jednego dnia wszystko co badaliście, ma być z powrotem na swoim miejscu. Jeżeli po upływie tego czasu, ktoś będzie macał moje futra, albo krzątał się obok mojego domu, lustrując każdą ściankę, zabiję was wszystkich co do joty. Zrozumiano?
5 sekund pauzy. Doktor wyraźnie nad czymś się zastanawia.
Dr W.: Cóż… wzdycha Niechaj będzie, zgoda.
SCP-PL-186-2: No to umowa stoi. Mam nadzieję, że dotrzymasz danego słowa…
Drzwi od szafy otwierają się na oścież. Po SCP-PL-186-2 nie ma śladu, we wnętrzu szafy widać tylko futra na wieszakach.
Dr W.: [po polsku, przez radio] Dobra, dobiłem targu, możecie wchodzić.
[Koniec nagrania]
Notatka badawcza:
Badania nad SCP-PL-186-1 oraz jego zawartością zakończyły się dzień po przesłuchaniu
nr 3. Wykazały one, iż futrzane płaszcze nie posiadają żadnych anomalnych właściwości.
W szafie odkryto natomiast zbiór run wyrytych na wewnętrznej ściance obiektu. Na razie nie udało się w pełni odkryć znaczenia run ani ich pochodzenia. Po upływie czasu, który SCP-PL-186-2 dał personelowi na badania, obiekt zabronił dalszej analizy run pod groźbą śmierci każdego, kto tylko otworzy SCP-PL-186-1. Dalsze badania prowadzone będą na podstawie zdjęć i nagrań.
POZOSTAŁA DOKUMENTACJA DOSTĘPNA DO ODCZYTU TYLKO DLA PERSONELU Z UPOWAŻNIENIEM POZIOMU 3 LUB WYŻSZEGO
-
- _
Dodatek PL-186-2-M:
Załączniki:
-
- _
Log z przesłuchania SCP-PL-186-2 nr 4
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie przesłuchania: Doktor Wieczorkowski wniósł do dyrekcji Ośrodka 78 o kolejną możliwość przeprowadzenia przesłuchania SCP-PL-186-2. Celem przesłuchania było uzyskanie większej ilości informacji o wcześniejszych przeżyciach podmiotu na tym świecie oraz interakcjach z ludźmi. Zostało ono ponownie przeprowadzone przez doktora Wieczorkowskiego, z powodu dalszej niedyspozycji doktora Czai. Do celi podmiotu doktor Wieczorkowski zabrał ze sobą mikrofon, listę wcześniej przygotowanych pytań oraz pistolet samopowtarzalny, kaliber 6 mm. Przesłuchanie zakończyło się pomyślnie, SCP-PL-186-2 odpowiedział na większość zadanych mu pytań, a dzięki wprowadzeniu nowych specjalnych czynności przechowawczych, żaden członek personelu nie ucierpiał.Całe zdarzenie było monitorowane przez dwóch badaczy z zespołu doktora Wieczorkowskiego (badacz Kuryłowicz, badacz Wnorowski), w tym jednego znającego język rusiński w stopniu zaawansowanym i zostało nagrane przez kamery. Trwało ono nieco ponad 18 minut.
Zapis zajścia został w pełni przetłumaczony na język polski.
——— LOG ZAJŚCIA ———
[Rozpoczęcie nagrania]
Doktor Wieczorkowski [Dr W.]: [po polsku, przez radio] Jestem gotowy, otwierajcie.Badacz Kuryłowicz: [po polsku, przez radio] Przyjąłem.
Badacz zdalnie otwierają drzwi celi. Dr W. wchodzi do pomieszczenia i zbliża się do obiketu.
Dr W.: [po rusku] Dzień dobry.
Drzwi szafy lekko się uchylają z przeciągłym skrzypnięciem. Spomiędzy szpary, na dr. W. wygląda błyszczące oko SCP-PL-186-2.
SCP-PL-186-2: [po rusku] Witaj. Czy znów przyszedłeś by zadać mi te same pytania?
Dr W.: chrząka Owszem.
SCP-PL-186-2: Dobrze, pytaj więc.
Dr W.: Świetnie… przegląda listę pytań Dzisiaj chciałbym się skupić na
kwestii twoich osobistych przeżyć na tym świecie…SCP-PL-186-2: Więc zaczynajmy.
Dr W.: Dobrze… Powiedz zatem… Czy pamiętasz swój pierwszy kontakt z naszym światem?
SCP-PL-186-2: Nie.
Dr W.: No dobrze, ale… Czy mógłbyś jakoś rozwinąć?
SCP-PL-186-2: Nie pamiętam kiedy pierwszy raz tutaj trafiłem. To było dawno, za dawno…
Dr W.: Nie mogłeś przecież zapomnieć wszystkiego, prawda? Musisz pamiętać jakieś okoliczności tego zdarzenia. Może towarzyszące ci wtedy uczucia, albo pierwszych ludzi, których spotkałeś?
SCP-PL-186-2: Ludzi? Ludzi… 25 sekund pauzy, oko podmiotu lekko się przymyka. O tak, ich owszem, pamiętam, lepiej niż cokolwiek innego. Mnóstwo ludzi… Było ich pełno, jedni zabijający drugich. Niektórzy uciekali, inni gonili ich z bronią w ręku, wykrzykując w ich stronę niezliczone ilości wszelakich przekleństw. Niekiedy uciekinierzy bronili się, ale zazwyczaj z marnym skutkiem. Tamtych było zdecydowanie zbyt wielu, aby się obronić… Walki pomiędzy nimi trwały długo, ale to był dopiero początek. Po zwycięstwie, wygrani długo świętowali…
9 sekund pauzy.
SCP-PL-186-2: Ale potem… Potem nastąpił jeszcze gorszy okres. Wygrani bowiem zaczęli walczyć sami ze sobą i zarzynać się nawzajem. Trwało to długo. O wiele dłużej niż poprzednie walki… Dopiero później niektórzy zorientowali się jak bardzo krzywdząca jest ta wojna dla ich ludu… Chcieli zrobić coś by inni także sobie to uświadomili. Wiedzieli, że jedynym sposobem na zakończenie walk, jest wyłonienie zwycięzcy, który następnie stanie na czele ich ludu i poprowadzi ich do nowej, lepszej ery. Udali się więc oni do swych byłych wrogów, ludzi których wygnali, w nadziei, że to oni udzielą im pomocy. Wiedzieli oni, że wcześniej zwyciężyli tylko dzięki swej liczbie, ponieważ ich byli wrogowie byli ludźmi o wiele potężniejszymi. Zaproponowali oni wygnanym władzę, w zamian za ponowne zjednoczenie ich ludu. Wygnani nie odebrali tej propozycji zbyt dobrze, wpierw dopatrywali się podstępu. Później jednak, pod długich naradach, zgodzili się. Starszyzna ludu wygnanych uzgodniła, że po zwycięstwie razem ponownie będą rządzić na krainach wojujących ludów. Zebrali armię, na której czele stanął najmężniejszy z nich wszystkich. Po długich walkach wreszcie zjednoczyli oni lud, który ich wcześniej wypędził, czyniąc ich ludem przegranych… Jednak przywódca wygnanych nie chciał dzielić się swą władzą… Wygnał swój lud ponownie, zostawiając tylko kilkoro mu najbliższych. Jego ród rządził następnie ludem przegranych przez długie wieki…
14 sekund ciszy.
Dr W.: To tyle? Legenda?
SCP-PL-186-2: To nie jest legenda. To pierwszy obraz, jaki ujrzałem, gdy tu przybyłem. Tak właśnie przywitał mnie wasz świat.
Dr W.: No dobrze… To może opowiedz mi o pierwszym twoim wspomnieniu z tego świata, które pamiętasz najdokładniej.
SCP-PL-186-2: Nie wiem czy takowe miało miejsce. Zawsze staram się wyrzucać myśli z mej głowy kiedy stracą one dla mnie znaczenie…
Dr W.: Proszę, abyś jednak spróbował.
18 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Pamiętam… To były jedne z moich pierwszych przenosin. Zamieszkałem wtedy w wielkim, starym, płóciennym worze. Nie wiem kto mnie przywołał, człowiek ten chyba nigdy nawet nie pokazał mi swej twarzy… a może to ja po prostu zapomniałem jak wyglądał? W każdym razie człowiek ten często ze mną rozmawiał. Był samotny, oprócz mnie nie miał nikogo i dużo czasu spędzał w moim towarzystwie, przeważnie noce. Pytał mnie o rady, dziękował za słowa wsparcia i otuchy, obdarowywał różnymi darami… To były dobre czasy… Nie trwało to jednak wiecznie…
26 sekund ciszy.
Dr W.: Czy mógłbyś powiedzieć jak to się skończyło?
SCP-PL-186-2: Tak jak się zaczęło. Nagle, bez wytłumaczenia jak i dlaczego… Wiem, że pewnego razu człowiek, który mnie przywołał musiał uciekać ze swego domu. Nie skończyło się to dla niego dobrze… Został schwytany i zabity. Ja za to… pamiętam, że mój dom został wrzucony do głębokiej wody. Długo czułem głód oraz zimno, dopóki ktoś nie przywołał mnie znowu.
Dr W.: Czy wiesz przed kim i dlaczego uciekał?
SCP-PL-186-2: Przed ludźmi, którzy zadawanie się ze mną, uznawali za jedną z najgorszych zbrodni. Było ich wielu i mieli broń. Bardzo dużo bardzo dobrej broni.
Dr W.: Czy pamiętasz w jaki sposób został zabity ten, który ciebie przywołał?
SCP-PL-186-2: Został spalony.
Dr W.: Dobrze… Czy pamiętasz pierwszy raz, gdy ten kto ciebie przywołał był dla ciebie "niedobry"?
SCP-PL-186-2: Pierwszy raz? O nie… Ich było zbyt wielu, obraz tego pierwszego całkowicie już rozmył się w mojej głowie…
Dr W.: Na pewno nie zdołasz go sobie przypomnieć?
8 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Nie…
Dr W.: wzdycha No dobrze… A może zapamiętałeś tego najgorszego spośród nich wszystkich?
Nagle szafa zaczyna się trząść. Ciężki oddech SCP-PL-186-2 przyspiesza. Dr W. cofa się o kilka kroków od SCP-PL-186.
SCP-PL-186-2: Czy pamiętam najgorszego?! Najgorszego?! Czy pamiętam?! Ja?! Ja…
Szafa przestaje się trząść. SCP-PL-186-2 znów zwalnia oddech. 16 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Oczywiście, że pamiętam. Jak… Jak mógłbym zapomnieć? Chociaż bym chciał, to ten człowiek nigdy nie opuści mojego umysłu…
Dr W.: Jeśli… Jeśli możesz, prosiłbym cię, abyś opowiedział o nim.
SCP-PL-186-2: Już od chwili gdy go pierwszy raz ujrzałem, sprawiał niemiłe wrażenie. Poznałem go niedawno po przeniesieniu do innego domu - srebrnego lustra. Od początku człowiek ten sprawiał niemiłe wrażenie. Był spasły i niemal łysy, a licha posadzka w jego pracowni, gdzie umieścił mój dom, drżała mu pod stopami. Był on człowiekiem majętnym, jadał wykwintnie, ubierał się w drogie stroje i miał zawsze służbę na zawołanie. Z tego co słyszałem ukończył on wiele szkół, dysponował wiedzą na rozmaite tematy, był mądry i… chorobliwie ambitny. Większość swego czasu spędzał w pracowni, czytając, pisząc oraz mówiąc, do mnie jak i do siebie. Co pewien czas odchodził od ksiąg. Przyglądał się wtedy dziwnym kamieniom, tworzył różnorakie napoje na bazie wody i octu, przyglądał się gwiazdom i eksperymentował na zwierzętach. Twierdził, że szuka, studiuje, bada…
11 sekund pauzy.
SCP-PL-186-2: Jednak zawsze gdy pytałem, co takiego konkretnie on bada, czego tak zaciekle poszukuje, odpowiadał mi tylko toną bluzgów. "Ty już powinieneś wiedzieć diable przeklęty!" - wrzeszczał. Czasami wychodził on ze swej pracowni, zawsze zabierał wtedy jednak ze sobą różnorakie zwoje, papiery, fiolki, dziwne urządzenia i inne przedmioty, o których mówił mi niekiedy, że są "zaczarowane". Był on wyjątkowo arogancki, opryskliwy i łatwo popadał w złość. Wściekał się i krzyczał czasami, gdy nie potrafiłem odpowiedzieć na jego pytania. Wiele razy w gniewie przewracał meble, darł księgi i niszczył wszytko inne co tylko miał pod ręką, mnie starając się jednak nigdy nie tykać. Zawsze podczas tych jego wybuchów furii miałem ochotę rozszarpać go na strzępy, jednak mój dom nigdy nie pozwalał mi wyjść na zewnątrz… Człowiek ten był na pozór poważany przez służbę i sąsiadów, lecz wiadomo mi, że obgadywali go oni za jego plecami. W okolicach dalszych od jego rodzinnego miasta, mawiali ponoć, że to niebezpieczny wariat, chory na głowę. Nie miał rodziny, za wyjątkiem żony. Była ona piękna, młodsza o wiele od niego. Nie wydawało mi się, żeby pałali do siebie miłością. Nigdy nie wpuszczał jej do pracowni, ani nikogo innego…
Dr W.: W takim razie skąd o niej wiesz? I skąd wiesz jak myśleli o nim inni ludzie?
SCP-PL-186-2: Czasami, gdy się spił, potulniał. Wylewnie wtedy mówił o tych sprawach, płacząc rzewnie. Mówił, że wie on, iż wśród ludzi nie cieszy się poważaniem, a szacunek okazują mu tylko na pozór. Były to jednak krótkie chwile, bo po alkoholu zwykle szybko zasypiał…
Dr W.: Mógłbyś jeszcze powiedzieć o czym zazwyczaj rozmawialiście?
SCP-PL-186-2: Najpierw pytał mnie o wiele rzeczy. Jednak jego pytania były dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Prosił o rady w wielu sprawach, podpowiedzi… Lecz ja nie potrafiłem mu pomóc. Nie posiadałem wiedzy, której on ode mnie wymagał. Używał słów tajemniczych, których znaczenia nie znałem. Wiele razy wpadał w złość, gdy nie potrafiłem mu udzielić odpowiedzi. Mówił, że się wykręcam, że tak naprawdę wiem o wiele więcej niż on, ale ciągle staram się to ukryć… Nigdy nie dowiedziałem się o co mu tak naprawdę chodziło…
13 sekund pauzy.
SCP-PL-186-2: Ale z czasem się zmienił. Przestał być taki wybuchowy, przestał się do mnie odzywać, przestał nawet czytać. Zamiast tego zaczął wpatrywać się w różne obiekty w jego pracowni. Raz gapił się na półkę z książkami, raz to na mój dom, a jeszcze innym razem przez okno. Zawsze wtedy wzrok jego był pusty, jakby ktoś wyssał z niego wszelkiego ducha… Czasami w trakcie takiego długiego wpatrywania zasypiał, tak głęboko, że budził się dopiero następnego ranka.
Dr W.: Czy wiesz dlaczego zaszła w nim taka zmiana?
SCP-PL-186-2: Tylko się domyślam. Może to długotrwała frustracja z powodu mojej "niekompetencji", może to długi, a może coraz trudniejsze relacje z małżonką? Tylko się domyślam…
Dr W.: Dobrze, może opowiedz w takim razie jak to się wszystko skończyło.
SCP-PL-186-2: Cóż… Pewnego dnia nie przyszedł on do pracowni. Najpierw zdziwiło mnie to nieco, ale po dłuższym zastanowieniu poczułem ulgę. Jego obecność od dawna była dla mnie…
12 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Sprawiała, że…
16 sekund ciszy.
SCP-PL-186-2: Czułem się dosyć nieswojo. W każdym razie nie przychodził on do swej pracowni. Nie przychodził tydzień, miesiąc, rok… Nie było go z jakieś trzy lata. Porzucił swoją pracownię i wszystko co się tam znajdowało. Bez słowa. Ten okres był chyba najgorszym w całym moim życiu… Ja… Nie mogłem się poruszyć, mój dom okrywała coraz większa warstwa kurzu, tak że przestawałem widzieć, wszędzie panowała głucha cisza, a co najważniejsze… byłem niezmiernie głodny… chwila pauzy Pewnego razu ktoś otworzył drzwi do pracowni. Była to kobieta w średnim wieku, miała na sobie bogato zdobioną suknię. Ona… Podeszła do mnie, krzyknęła i strąciła mój dom ze ściany, na której wisiał. Uderzyłem o podłogę, a następnie przed moje oczy wstąpiła czerń… Trafiłem znowu do mojego świata.
Dr W.: Rozumiem, to chyba oznacza, że uszkodzenie twojego "domu", do stopnia, w którym dany przedmiot nie spełnia już swej funkcji, sprawia, że przenosisz się do swojego świata?
SCP-PL-186-2: Chyba… Chyba tak. Aczkolwiek to był pierwszy i ostatni raz kiedy to się stało. Zresztą chwilę później i tak trafiłem do mego następnego domu…
Dr W.: No dobrze… Ale chyba nie rozumiem czemu ten człowiek jest według ciebie najgorszym jakiego spotkałeś… Z twoich opisów wydaje się zwykłym ignorantem, człowiekiem nieświadomym kim dokładnie jesteś, z bardzo wybuchowym temperamentem. Nie był on żadnym sadystą, ani tyranem, ani kimkolwiek w tym rodzaju…
SCP-PL-186-2: On sprawiał mi ból. Lecz nie fizyczny… Uwierz, wiele, wiele razy głodując i nie mogąc się ruszać, żyjąc z człowiekiem, z którym nie mogłem o niczym sensownie porozmawiać, słysząc z jego ust tylko jakby bełkot i stek nonsensów, który albo popadał w furię, albo wpatrywał się we mnie jakby widział samą śmierć… To…
Oddech wewnątrz SCP-PL-186-1 przyśpiesza i staje się głośniejszy. SCP-PL-186-2 przestaje się odzywać na 15 sekund.
SCP-PL-186-2: To nie jest coś co chciałbym wspominać.
Dr W.: Rozumiem…
20 sekund ciszy.
Dr W.: Cóż, to… Dobrze, chyba zakończymy na dziś. Żegnaj.
SCP-PL-186-2: Skoro tak… Żegnaj więc.
Dr W. odchodzi od SCP-PL-186. Drzwi celi zdalnie się otwierają, a dr wychodzi z pomieszczenia.
[Koniec nagrania]
-
- _
Wniosek dr Wieczorkowskiego do Dyrektora Ośrodka 78
Data: ██/██/20██
Treść: Wnoszę, o przydzielenie osobistego psychologa obiektowi SCP-PL-186-2. Z przeprowadzonych przesłuchań, wynika, że obiekt mógł przeżyć wiele traumatycznych wydarzeń, które odcisnęły piętno na jego psychice. Obiekt odznacza się m.in. brakiem empatii (tzn. brakiem żalu i wyrzutów sumienia po zabiciu i zjedzeniu kilku ludzi).WNIOSEK ODRZUCONY
Uzasadnienie: Wyjaśnieniem dla postępowania obiektu może być fakt, że obiekt nie jest inteligentny w stopniu takim samym jak przeciętny człowiek, oraz nie postrzega moralności w sposób typowy dla kultury chrześcijańskiej. Ponadto reakcja obiektu po przypomnieniu sobie traumatycznych wydarzeń jest dość typowa, zwykła, chwilowa złość i smutek. Nie wygląda to na chorobę psychiczną ani podobnego rodzaju zaburzenie. Psycholog ani specjalistyczna pomoc psychiatryczna nie są niezbędne.
-
- _
Log z przesłuchania SCP-PL-186-2 nr 5
Data: ██/██/20██
Opis i omówienie przesłuchania:——— LOG ZAJŚCIA ———
[Rozpoczęcie nagrania]
[Koniec nagrania]
« SCP-PL-185 | SCP-PL-186 | SCP-PL-187 »
Identyfikator podmiotu: SCP-PL-140
Klasa podmiotu: Keter Bezpieczne
Poziom zagrożenia: Zielony ●
Specjalne Czynności Przechowawcze:
Podmiot powinien być przetrzymywany w standardowej celi przechowawczej dla humanoidów, do której dostępu strzec będzie przynajmniej jeden ochroniarz. Cela ma być monitorowana przez kamery 24 godziny na dobę, a wszelkie nieprawidłowości powinny być zgłaszane do kierownictwa Ośrodka 78. Cela podmiotu powinna być wyposażona w urządzenia i umeblowanie służące zaspokojeniu podstawowych potrzeb fizjologicznych obiektu (m.in. toaleta oraz łóżko). Obiekt powinien mieć zapewnione również wyżywienie (trzy posiłki dziennie), a także ograniczony dostęp do rozrywki (w celu utrzymania podmiotu w dobrej kondycji psychicznej).
UNIEWAŻNIONO |
Opis: SCP-PL-140 to humanoid, ważący ok. 55 [kg] i mierzący ok. 198 [cm] wzrostu, którego wygląd można opisać jako hybrydę człowieka (Homo sapiens) oraz owada z rzędu łuskoskrzydłych (Lepidoptera). Budowa ciała obiektu jest podobna do ludzkiej, rozłożenie mięśni, ścięgien, a także kości, takie jak u większości przedstawicieli gatunku ludzkiego. Powłoka ciała obiektu, odznacza się jednak większym podobieństwem do owadziego oskórka, pokryta jest małymi, czarnymi włoskami. Mimo tego u obiektu nie zachodzi proces linienia. Rozstaw kończyn i palców obiektu, a także ich funkcje motoryczne, są również bardzo zbliżone do ludzkich. Przez to domyślnym sposobem poruszania się obiektu jest chód dwunożny w postawie wyprostowanej. SCP-PL-140 potrafi też latać, za pomocą skrzydeł, budową odpowiadającym skrzydłom gatunków z rzędu łuskoskrzydłych. Rozpiętość skrzydeł obiektu wynosi ok. 4,5 [m]. Oba skrzydła podmiotu wychodzą bezpośrednio z jego pleców, nieco pod łopatkami i mają amarantowy kolor w czarne wzory.
Głowa obiektu ma owalny kształt, z resztą ciała połączona jest szyją, długą na 17 [cm]. Jest ona także wyposażona w narządy zmysłów, typowe dla przedstawicieli łuskoskrzydłych, takie jak oczy złożone, aparat gębowy typu ssącego oraz czułki. Obiekt nie posiada żadnych narządów zmysłów typowych dla ssaków.
SCP-PL-140 jest wszystkożercą mającym określone preferencje smakowe, jednak z powodu swojego ograniczonego aparatu gębowego, potrafi spożywać pokarm jedynie w formie cieczy.
Obiekt jest inteligentny i świadomy. Potrafi myśleć abstrakcyjnie, planować oraz zapamiętywać i kojarzyć fakty. SCP-PL-140 wykazuje się także ponad przeciętną inteligencją. Test inteligencji typu WAIS ukończył z wynikiem 121 punktów IQ. Podmiot jest zdolny do emocji. Rozumie koncepcje radości, smutku, gniewu, cierpienia oraz szczęścia, a także innych uczuć odczuwanych przez ludzi. Badania wykazały, iż podmiot nie cierpi na żadną chorobę psychiczną czy upośledzenie umysłowe.
Podmiot potrafi mówić, pomimo tego nie stwierdzono u niego narządów pozwalających na tę czynność. Podmiot biegle włada językiem polskim, niemieckim, rosyjskim, francuskim i łacińskim. Obiekt wypowiada się z niesamowitą elokwencją, nie popełnia błędów gramatycznych ani składniowych, jest obeznany z etykietą rozmowy. W sposobie jego mowy oraz akcencie, gdy mówi w języku polskim, słychać lekkie naleciałości dialektu wielkopolskiego. Podmiot w obcowaniu sprawia miłe wrażenie, nie jest agresywny względem ludzi, stroni od przemocy nawet w przypadku zaatakowania.
SCP-PL-140 wykazuje również ogromną wiedzę na tematy literatury (polskiej i zagranicznej), historii, ekonomii, filozofii i politologii. Obiekt zeznaje, że posiadł tę wiedzę ze szkół i uczelni oraz różnego rodzaju książek.
SCP-PL-140 każe nazywać się Eugeniuszem Motylem, twierdząc, że to jego nazwisko, mimo tego, że brak jest jakichkolwiek danych o takiej osobie. Zeznaje również, że urodził się dnia ██ ████████ 1898 roku w Poznaniu oraz ukończył filologię rosyjską na Uniwersytecie Wileńskim (po więcej informacji patrz przesłuchania).
Pozyskanie: Obiekt został pierwszy raz zauważony przez agenta Krzysztofa Turowskiego nieopodal jeziora Gaładuś, przy granicy polsko-litewskiej, w województwie podlaskim, dnia ██ maja 2007 roku.
Dodatek PL-140-1:
« SCP-PL-139 | SCP-PL-140 | SCP-PL-141 »